Szymon Mierzyński: W sobotę mieliście okazję sprawdzić się w starciu z najsilniejszym zespołem I ligi i to na jego obiekcie. Jak pan ocenia występ Olimpii? Dużo wam jeszcze brakuje do Zagłębia?
Michał Wróbel: Każdy kto obserwował to spotkanie, widział, że byliśmy drużyną w najgorszym wypadku równą rywalowi z Lubina. Dużo osób twierdzi, że powinniśmy wygrać to spotkanie. Na pewno pod względem organizacyjnym jako klubowi jeszcze sporo nam brakuje, ale na boisku mamy równie dobrą ekipę.
Olimpia gra wiosną bardzo nierówno, a punkty traci z drużynami, które nie biją się o awans. Trudno chyba przełknąć takie porażki jak z Flotą Świnoujście, czy Pogonią Siedlce...
- Ja nieraz już mówiłem, że I liga jest bardzo specyficzna i trudno wytypować zwycięzcę. Być w tej lidze zdecydowanym faworytem nic nie oznacza. Porażki na pewno bolą - chyba nikt nie lubi przegrywać.
[ad=rectangle]
Od dłuższego czasu apetyty w Grudziądzu są duże, choć nie udaje wam się wdrapać do strefy premiowanej awansem. Czego tak naprawdę brakuje? Skład wciąż nie jest wystarczająco silny, czy może macie jakiś problem mentalny?
- Gdy będziemy wiedzieli, czego nam brakuje, szybko to wyeliminujemy. Na pewno musimy ustabilizować formę i unikać wpadek. Apetyt na czołowe lokaty mamy spory. Był nawet moment, że znajdowaliśmy się wysoko w tabeli, przyszedł jednak kryzys i czołówka nam uciekła. Skład jak na I ligę mamy bardzo ciekawy, lecz nie potrafimy tego do końca wykorzystać.
Mimo mało satysfakcjonujących wyników zadowalających wyników, władze Olimpii nie wykonują nerwowych ruchów. Trenerzy też pracują tu dość długo. Jako klub jesteście chyba pozytywnym przykładem dużej cierpliwości w dążeniu do celu.
- Wydaje mi się, że świadczy to dobrze o klubie. Jeśli coś się zaczyna, to trzeba to skończyć, a później przychodzi czas rozliczeń. Praktycznie co rundę do klubu przychodzi trzech, czterech graczy, więc nie można powiedzieć, że skład się nie zmienia. Jestem tu ponad cztery i pół roku i w kadrze zespołu nie ma żadnego zawodnika, który był w momencie mojego przyjścia do klubu. Z tego okresu pozostał jedynie Hubert Kościukiewicz, ale on jest już naszym trenerem.
Niedługo w Grudziądzu pojawi się sztuczne oświetlenie, a to jasny znak, że klub się rozwija. Czy w związku z takimi inwestycjami presja na zespole będzie jeszcze większa?
- Bardzo fajnie, że pojawi się sztuczne oświetlenie. Gra przy nim jest bardziej emocjonująca, widowisko piłkarskie wygląda lepiej. Mam nadzieję, że będę miał możliwość rozgrywania spotkań na zmodernizowanym stadionie.
Mamy osiem kolejek do końca sezonu, a wasza strata do 2. miejsca to 15 pkt. Nawet jeśli złapiecie bardzo wysoką formę i zaczniecie seryjnie wygrywać, to w tym sezonie matematyka jest już dla was bezlitosna.
- Już chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, że teraz nie awansujemy. Każdy z nas gra o swoją przyszłość i będzie do końca chciał pokazać jak najwięcej. Jedno jest pewne - pora rozliczeń zbliża się wielkimi krokami - czasu zostało bardzo mało.
Wspomina pan czasem jeszcze swojego gola w wyjazdowym meczu z Termaliką Bruk-Bet? To niesłychanie rzadkie sytuacje, a do tego pozbawił pan wtedy niecieczan awansu, którego nie mogą wywalczyć do dziś.
- Czasem wspominam, choć od tego wydarzenia trochę już minęło. Trzeba będzie znowu coś trafić, żeby przypomnieć się kibicom w Polsce (śmiech). Jestem ciekaw, kiedy któryś z bramkarzy również strzeli gola.
Różnica finansowa między ekstraklasą a I ligą jest kolosalna. Jak to wygląda pana zdaniem pod względem sportowym? Czy gdybyśmy dziś umieścili Olimpię w elicie, to byłaby ona w stanie np. wywalczyć utrzymanie?
- Pod względem finansowym jest przepaść, lecz moim zdaniem sportowo już takiej różnicy nie ma. Jestem pewien, że walczylibyśmy z większością drużyn jak równy z równym. Nie każdy musi się z tym zgodzić, lecz taka jest moja opinia.
Ma pan już bardzo bogate CV i grał pan w kilku klubach. Jak długo potrwa jeszcze kariera Michała Wróbla? Na pozycji bramkarza 34 lata nie robią na nikim wrażenia. A pan czuje się spełniony, czy ma jeszcze jakiś cel, który koniecznie chce zrealizować?
- Oczywiście nie jestem jeszcze spełniony sportowo i mam nadzieję, że trochę przyjemności z gry mi pozostało. Teraz muszę więcej pracować, aby moja forma była zadowalająca. Chciałbym awansować do ekstraklasy, bo uczucie temu towarzyszące jest wielkie. Chcę przeżyć to jeszcze raz.