Pojedynek nazywano kolokwialnie "balem kopciuszka". Po pokonaniu sześciu przeszkód Błękitni Stargard Szczeciński dotarli do półfinału Pucharu Polski i gościli wicemistrza kraju, Lecha Poznań. To było ich ostatnie spotkanie na własnym terenie w niezwykle udanej edycji rozgrywek. Pojawiła się nieśmiała koncepcja, by zagrali przy sztucznym oświetleniu oraz większej publiczności w Szczecinie. Postanowili jednak zostać na dobrze sobie znanym terenie.
Sprzedaż biletów trwała ledwie kilka godzin. Także na miejsca stojące. Miasto żyło wydarzeniem od kilku dni, organizatorzy przygotowali atrakcje, a ulica Ceglana nie przeżyła podobnego oblężenia samochodów od dawna. Problemem była zmienna pogoda. Raz świeciło słońce, raz padał deszcz, następnie grad, przez co murawa zrobiła się grząska
[ad=rectangle]
Lech Poznań nie narzekał na warunki i zabrał się do ataku. Premierowe próby kończyły się na obronie ze Stargardu. W 9. minucie przyjezdni znaleźli sposób na jej sforsowanie. Konkretnie Zaur Sadajew, który otrzymał kapitalne podanie z głębi pola od Paulusa Arajuuriego, przepchnął przeciwnika i znalazł się jedynie przed Markiem Ufnalem. Płaski strzał napastnika Lecha trafił do siatki i zrobiło się 0:1.
"Nic się nie stało" - krzyknęli kibice Błękitnych i faktycznie – ich ulubieńcy nie podłamali się straconym golem. Wydawało się, że Lech przejmie kontrolę nad wydarzeniami, a tymczasem gospodarze odważnie przenieśli grę na przeciwną stronę boiska i kilkakrotnie zrobiło się gorąco w pobliżu Jasmina Buricia. Groźnie zza pola karnego mierzyli Wojciech Fadecki oraz Ariel Wawszczyk, a Robert Gajda domagał się podyktowania jedenastki po kontakcie z Szymonem Pawłowskim. W całej pierwszej połowie Błękitni mieli 57 procent posiadania piłki, choć grali bez kreatywnego Bartosza Flisa.
Piłkarze z Poznania mieli prawo być zaskoczeni frontalnym atakiem kopciuszka. Przed przerwą ponownie postanowili postraszyć II-ligowca. Szczególnie groźny był Zaur Sadajew, który umiejętnie grał ciałem i pokazywał się partnerom. Miał nawet szansę na drugiego gola, ale nieumiejętnie dostawił stopę do futbolówki i nie wepchnął jej z bliska do siatki.
Kolejorz zszedł do szatni w prowadzeniem. Ważnym, ale nie bezpiecznym. Tym bardziej, że Błękitni zaatakowali zaraz po wznowieniu. W 53. minucie piłka trafiła jeszcze na górną siatkę bramki Jasmina Buricia, ale w 54. minucie znalazła drogę do bramki. Skierował ją tam obrońca Tomasz Pustelnik uderzeniem z powietrza w zamieszaniu po kornerze.
63. minuta przyniosła sensacyjnego gola na 2:1. Stadion odleciał i ponownie doprowadził do tego Tomasz Pustelnik po rzucie rożnym. Różnice? Tym razem korner był bity z drugiego narożnika, a obrońca i strażak uderzył nie nogą, a głową od poprzeczki do siatki. Sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie. Błękitni napędzali się sami, tymczasem Lech Poznań sprawiał wielki zawód swoim około 200 kibicom w sektorze gości. Ciśnienia nie wytrzymał dotychczas błyskotliwy Sadajew, który zobaczył drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.
Końcówka była nerwowa. Kolejorz mógł wyrównać, kopciuszek mógł dobić faworyta. Piłkarska fortuna uśmiechnęła się do rewelacyjnego II-ligowca. Łukasz Kosakiewicz podłączył się do ataku i pokarał Buricia płaskim strzałem po krótkim rogu. W ten sposób Błękitni wypracowali dwa gole przewagi przed rewanżem w Poznaniu. "Puchar jest nasz" - zaśpiewali kibice w Stargardzie i ta perspektywa staje się z tygodnia na tydzień coraz bardziej realna.
Błękitni Stargard Szczeciński - Lech Poznań 3:1 (0:1)
0:1 - Zaur Sadajew 9'
1:1 - Tomasz Pustelnik 54'
2:1 - Tomasz Pustelnik 63'
3:1 - Łukasz Kosakiewicz 83'
Składy:
Błękitni: Ufnal - Kosakiewicz, Liśkiewicz, Pustelnik, Wawszczyk - Fadecki, Poczobut, Wojtasiak (90+2 Kotłowski), Gutowski - Gajda (82' Inczewski), Wiśniewski (71' Baranowski).
Lech: Burić - Ceesay (65' Kędziora), Kamiński, Arajuuri, Douglas - Linetty (68' Drewniak), Kadar - Pawłowski (79' Ubiparip), Kownacki, Formella - Sadajew.
Żółte kartki: Kosakiewicz, Gajda, Ufnal, Poczobut (Błękitni) oraz Kamiński, Linetty, Sadajew (Lech).
Czerwona kartka: Sadajew /86' - za drugą żółtą/
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).