Piotr Mandrysz: Za posiadanie piłki nie daje się punktów

Termalica Bruk-Bet Nieciecza w Jaworznie zanotowała piątą w tym sezonie porażkę. Słoniki musiały uznać wyższość GKS-u Tychy. - Oddaliśmy za mało strzałów, by zdobyć gola - przyznał Piotr Mandrysz.

Mecz w Jaworznie był starciem drużyn z przeciwnych biegunów ligowej tabeli. Termalica Bruk-Bet Nieciecza walczy w tym sezonie o awans do T-Mobile Ekstraklasy. Z kolei w rundzie wiosennej GKS Tychy celuje w utrzymanie się w I lidze. Mimo to spotkanie było wyrównane, a triumf odnieśli Ślązacy.
[ad=rectangle]

Dla Słoników była to druga z rzędu wyjazdowa porażka w rundzie wiosennej. - Drugie wyjazdowe spotkanie i druga porażka. To na pewno nie jest powód do satysfakcji. Zespół GKS-u Tychy był dobrze zorganizowany, dobrze się bronił. Niestety, za posiadanie piłki nie daje się punktów, tylko za to co wpadnie do sieci. Oddaliśmy za mało strzałów, by zdobyć gola - przyznał Piotr Mandrysz.

Jedynego gola tyszanie strzelili po rzucie karnym. Jedenastkę na bramkę zamienił Jakub Bąk. Po stracie gola goście starali się doprowadzić co najmniej do remisu, ale ostatecznie z Jaworzna nie wywieźli choćby punktu. - Daliśmy sędziemu pretekst żeby odgwizdał rzut karny. Tak się stało, Jakub Bąk wykonał go perfekcyjnie. Staraliśmy się odwrócić losy spotkania, ale nam się to nie udało. Wracamy smutni i niezadowoleni, bo liczyliśmy na zdobycz punktową, ale wiedzieliśmy, że gramy z zespołem, który punkty potrzebuje jak wody - ocenił Mandrysz.

Zawodnicy GKS-u Tychy stosowali w tym spotkaniu agresywny pressing, z którym niecieczanie radzili sobie doskonale. Jednak jeden błąd sprawił, że Słoniki nie powiększyły swojego dorobku punktowego. - Nie widziałem żebyśmy mieli problem z wychodzeniem z pressingu. Robiliśmy to wzorcowo. Myślę, że z tym nie mamy żadnego problemu. Niecelne podanie sprowokowało rzut karny. W piłce zdarzają się zagrania udane i nieudane. To było nieudane i spowodowało, że przeciwnik po odbiorze mógł skutecznie skończyć tę akcję - powiedział trener Termaliki Bruk-Bet.

W końcówce spotkania niecieczanie mogli egzekwować rzut karny. Piłkę ręką w szesnastce zagrał Marcel Wawrzynkiewicz, ale sędzia Mariusz Złotek nie dopatrzył się nieprzepisowego zagrania. - Zagranie ręką było po odbiciu piłki od nogi. Obrońca odniósł korzyść w tej sytuacji. Mieliśmy szkolenie przed sezonem i sędziowie nas uczulali na tego typu sprawy. Jeżeli jest to zgodne z tym co nam mówili, a wierzę że tak, to powinien być odgwizdany rzut karny. Muszę to sobie na spokojnie zobaczyć. Nerwy nigdy nie są dobrym doradcą. Czasami jak się spojrzy na sytuację drugi czy trzeci raz, to inaczej się to odbierze. Z mojej perspektywy, a byłem blisko, to było zagranie ręką i obrońca odniósł korzyść - stwierdził trener zespołu z Niecieczy.

Źródło artykułu: