Nie było zawodnika, który wziąłby na siebie ciężar strzelania bramek - rozmowa z Ryszardem Kuźmą, trenerem Motoru Lublin

Miniona runda jesienna I ligi nie należała do udanych dla lublinian, którzy zdobyli 18 punktów, co zagwarantowało im 17. miejsce w tabeli. Na łamach portalu SportoweFakty.pl szkoleniowiec Motoru podsumowuje dokonania drużyny w pierwszej części rozgrywek.

Paweł Patyra: Na finiszu rundy jesiennej Motor ma tylko 3 punkty mniej niż przed rokiem, ale pozycja w tabeli jest zdecydowanie gorsza...

Ryszard Kuźma: No tak, ale wszyscy musimy pamiętać o tym, że w tej chwili gramy w pierwszej lidze a nie w drugiej. Moim zdaniem, nie tylko zmieniono nazwę, ale ta liga troszeczkę się wzmocniła, bardziej wyrównała. Te słabsze zespoły, które grały w tamtym sezonie w II lidze spadły a beniaminkowie, którzy awansowali to dosyć mocne zespoły. Oczywiście też te degradacje za korupcję zwiększyły potencjał tej ligi. Nie jest dobrze. Ten wynik nie satysfakcjonuje ani mnie jako trenera, ani piłkarzy. Ale musimy też patrzeć na to, że co roku mierzymy się z coraz mocniejszymi zespołami a my organizacyjnie czy finansowo nie idziemy do przodu tylko się cofamy. Nie jest to łatwe. Nie mamy praktycznie żadnego komfortu pracy, bo cały czas mamy do czynienia z problemami i to musi w pewnym sensie odbijać się na wyniku.

Do bezpiecznej strefy Motor traci jednak niewiele. Czego zabrakło drużynie, żeby przerwę zimową spędzać poza strefą spadkową?

- Jak powiedziałem po meczu z Gorzowem, jedno zwycięstwo dałoby nam bezpieczną pozycję. Nie wygraliśmy tego meczu i moja ocena rundy nie jest dobra. Szkoda kilku straconych punktów w meczach, które przegraliśmy jedną bramką, gdzie wcale nie byliśmy gorsi, ale niestety przez całą rundę brakowało nam tego łutu szczęścia. Na pewno brakowało też zawodnika, który potrafi strzelać bramki. Niestety, właśnie takich zawodników wcześniej się pozbyliśmy, oni poszli do wyższych lig. Powiem szczerze, że nie było zawodnika, który wziąłby na siebie ciężar strzelania bramek.

Tylko dwa mecze Motor przegrał różnicą więcej niż jednej bramki...

- To na pewno świadczy o tym, że nie byliśmy gorsi. Ale też, że nieźle prezentowaliśmy się w grze defensywnej. Mówię o całości, nie tylko o grze obrońców i bramkarza. Śmiem twierdzić, że jeśli chodzi o poziom organizacji naszej gry to nie jest on równy miejscu, jakie zajmujemy w tabeli. Mówię to z pełną odpowiedzialnością i nie boję się tego powiedzieć. Na pewno Przemek Mierzwa jest czołowym bramkarzem, jednym z lepszych w tej lidze. Niestety, wyniki 0:1 to często był efekt zagapienia się, indywidualnego błędu.

Drużyna prowadzona przez pana ma na swoim koncie najmniej strzelonych goli spośród pierwszoligowców. Skąd taki słaby wynik?

- Nie było człowieka, który wziąłby na siebie ciężar strzelania bramek, bo nie ulega wątpliwości, że mieliśmy sporo sytuacji. Naprawdę było bardzo mało meczów, gdzie tych sytuacji było jak na lekarstwo. W większości meczów mieliśmy ich cztery, pięć, gdzie powinno się strzelić przynajmniej jedną bramkę a my nie strzelaliśmy nic.

Które mecze uznaje pan za najgorsze w wykonaniu Motoru w minionej rundzie jesiennej?

- Myślę, że z Gorzowem i Jastrzębiem, Nie wybrałem ich akurat dlatego, że przegraliśmy te mecze, ale dlatego, że graliśmy bardzo słabo. W tych meczach nie byliśmy sobą.

Jacyś piłkarze zasługują na szczególne słowa uznania?

- Ciężko jest mi indywidualnie oceniać, bo ja nie jestem typem trenera, który liczy na jednostki, na indywidualności. One muszą funkcjonować w zespole. Zdaję sobie sprawę, że pozbywając się co pół roku najlepszych zawodników musimy stawiać na drużynę. Ona musi być gwiazdą, najważniejszą rzeczą. Kilku zawodników stanowi czołówkę, mam na myśli m.in. Mierzwę, Ptaszyńskiego, Żmudę, Lipeckiego czy Iwanickiego. Moim zdaniem, większość zawodników należycie wywiązywała się ze swoich zadań. Myślę, że w poczynania zawodników dużo wniosła nerwowa reakcja władz klubu, które niezadowolone z wyników zaczęły jasno dawać do zrozumienia, że mogą być zmiany i to na pewno nie miało dobrego wpływu na funkcjonowanie całego zespołu.

Niewielu graczy z grona nowych zawodników zagościło na stałe w składzie. Dlaczego?

- To świadczy o tym, że coraz ciężej jest pozyskiwać zawodników, którzy mogą wywalczyć sobie podstawowe miejsce w naszym zespole. A nie ukrywajmy, że nie stać nas na zawodników, którzy przyszliby i od razu decydowali o obliczu zespołu, bo mimo wszystko nie dysponujemy środkami, żeby pozyskać takich piłkarzy. Poza tym, nasza nieregularność w wypłacaniu ma swoje znaczenie.

Obawia się pan osłabień drużyny w przerwie zimowej?

- To żadna nowość, bo praktycznie co pół roku przeżywamy takie trudne sytuacje i teraz mamy podobną. Boję się tylko o to czy wytrzymają to zawodnicy. Sądząc po różnych, nawet bardzo delikatnych sygnałach, widać, że kluby są zainteresowane tymi zawodnikami. To świadczy, że musieli dobrze grać, bo przecież nikt nie interesuje się zawodnikami najgorszymi a najlepszymi. Jest zapotrzebowanie na zawodników Motoru a to znaczy, że ich postawa była zauważalna. Potwierdza się to, co mówiłem, że drużyna nieźle prezentowała się pod względem jakości gry.

Komentarze (0)