Dla Tadeusza Pawłowskiego i jego podopiecznych było to wyjątkowe spotkanie. Odkąd bowiem trenerem WKS-u jest ten szkoleniowiec, dwukrotni mistrzowie Polski w roli gospodarza jeszcze nie przegrali. "Tedi" objął zespół Śląska właśnie po ostatniej domowej porażce zielono-biało-czerwonych. 23 lutego pod wodzą Stanislava Levego ulegli oni przed własną publicznością Ruchowi Chorzów 2:3. 11 z kolejnych 17 domowych spotkań WKS wygrał, a sześć zremisował. Jeśli zatem 21 lutego Śląsk nie przegrałby z Jagiellonią, to dwa dni później mógłby świętować równy rok bez domowej porażki! To tyle tytułem wstępu. A jak było na boisku?
[ad=rectangle]
Śląsk przystąpił do tej potyczki w nieco zaskakującym składzie. Wrocławianie nie zważając jednak na to od pierwszego gwizdka sędziego śmiało ruszyli do ataku, chcąc szybko strzelić gola. Ta sztuka im się nie udała, a potem potyczka się wyrównała.
W końcu niespodziewanie to Jagiellonia wyszła na prowadzenie. W 13. minucie po dośrodkowaniu Filipa Modelskiego w pole karne celnym strzałem głową popisał się Karol Mackiewicz. Gospodarze mogli szybko odpowiedzieć, lecz po uderzeniu Kamila Dankowskiego z 16 metrów piłka odbiła się od słupka i nie wpadła do bramki.
W kolejnych minutach podopieczni Tadeusza Pawłowskiego niby starali się atakować, lecz albo brakowało im pomysłu na grę ofensywną, albo marnowali dogodne okazje. Tak było na przykład w 31. minucie, kiedy to po akcji Flavio Paixao zbyt słabo aby zaskoczyć Krzysztofa Barana, strzelił Dankowski.
Po przerwie Śląsk zamknął Jagiellonię na jej połowie. Piłkarze z Białegostoku ograniczyli się natomiast do gry z kontry. Tak mijały kolejne minuty. Wrocławianie bili głową w mur, a gdy stworzyli sobie w miarę przyzwoitą okazję, to po prostu ją marnowali.
Po godzinie gry emocje na wrocławskim stadionie wzrosły. Najpierw po strzale głową Mateusza Piątkowskiego piłkę z linii bramkowej wybił Tomasz Hołota, a chwilę później Krzysztof Baran w sobie tylko znany sposób zatrzymał futbolówkę po uderzeniu Flavio Paixao.
Chcąc ratować sytuację na ostatni kwadrans Tadeusz Pawłowski na boisko wysłał swoich ofensywnych zawodników, w tym napastnika Milosa Lacnego. To jednak wrocławianom nie pomogło. Ostatecznie Jagiellonia zwyciężyła w sobotnim spotkaniu 1:0. Tym samym padła Twierdza Wrocław, najdłużej niezdobyty obiekt w T-Mobile Ekstraklasie.
Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:1)
0:1 - Karol Mackiewicz 13'
Składy:
Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Tom Hateley, Lukas Droppa (81' Mariusz Pawelec), Flavio Paixao, Krzysztof Danielewicz (76' Milos Lacny), Kamil Dankowski (76' Robert Pich), Marco Paixao.
Jagiellonia Białystok: Krzysztof Baran - Filip Modelski, Igors Tarasovs, Sebastian Madera, Jonatan Straus, Rafał Grzyb, Michał Pazdan (65' Taras Romanczuk), Nika Dzalamidze, Maciej Gajos (77' Łukasz Tymiński), Karol Mackiewicz (58' Mateusz Piątkowski), Patryk Tuszyński.
Żółte kartki: Karol Mackiewicz, Łukasz Tymiński, Nika Dzalamidze (Jagiellonia) oraz Lukas Droppa, Mariusz Pawelec (Śląsk).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 9097.
[event_poll=28373]
Legia zagrała 2 składem zasłużenie przegrała z Jagą, a co zrobili wasi grajkowie????Wychodzi podstawowa jedenastka i nie daje rad Czytaj całość