Alan Uryga stracił przytomność. Franciszek Smuda: Walnie lufę i mu przejdzie

W meczu Ruchu Chorzów z Wisłą Kraków Alan Uryga groźnie zderzył się głową z Bartłomiejem Babiarzem. - Podobno straciłem przytomość na moment - mówił po spotkaniu piłkarz Białej Gwiazdy.

W drugiej połowie sobotniego meczu doszło do bardzo groźnie wyglądającego zdarzenia, gdy Alan Uryga i Bartłomiej Babiarz zderzyli się głowami. Zawodnik Niebieskich zdołał wrócić do gry, ale pomocnik Białej Gwiazdy nie był w stanie jej kontynuować i przy pomocy sztabu medycznego opuścił boisko. - Tak mi się wydaje, że to było zderzenie głowami, nie wiem. Koledzy mówią, że tak było. Wiem, że się zderzyłem, ciężko mi powiedzieć, którą częścią ciała, czy łokciem czy głową, ale chyba głową. Podobno straciłem przytomność na moment, dlatego lekarz podjął decyzję o zmianie - mówił po meczu Uryga.
[ad=rectangle]
- Teraz jest w porządku. Podjęliśmy decyzję, że nie będziemy na razie przynajmniej jechać do szpitala. Mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności - dodał. Do całej sytuacji odniósł się także Franciszek Smuda. - Wszystko jest ok. Walnie jakąś lufę i wszystko mu przejdzie. Będzie miał narkozę - wypalił trener drużyny z Krakowa.

Schodzącego z boiska Urygę zmienił Mariusz Stępiński. Cała sytuacja miała miejsce przy wyniku 1:1, lecz Wisła ostatecznie potyczkę zwyciężyła 2:1. - Jeżeli moje zejście miało skutkować w końcu tym, że te trzy punkty zostaną u nas, to mogę powiedzieć absurdalnie, że dobrze, że tak się stało. Super, że na koniec te trzy punkty są. Bardzo się cieszę - odniósł się do tego poobijany Alan Uryga.
 
Piłkarze obu ekip bardzo narzekali jednak na boisko na stadionie Ruchu. - Trzeba zwrócić uwagę na naprawdę bardzo słabe boisko, bo na tak słabym w tej rundzie jeszcze nie graliśmy. Dużym ryzykiem było rozgrywanie od tyłu piłki. Zresztą pierwsza bramkę strzeliliśmy właśnie po takim błędzie, bo na takim boisku ciężko było opanować tę piłkę i ona skoczyła Stawarczykowi. Potwierdziło to tylko to, że bardzo dużo się ryzykuje klepiąc i próbując rozgrywać od tyłu. Były też jednak momenty, kiedy staraliśmy się grać piłką. Ostatecznie, był to mecz walki - podsumował Uryga.

Źródło artykułu: