Podopieczni Piotra Konstanciaka zaczęli środową potyczkę z dość defensywnym nastawieniem, lecz radzili sobie bardzo pewnie. Zostawiali rywalom mało miejsca, przez co ci długo nie potrafili oddać celnego strzału na bramkę. Ta sztuka w 21. minucie udała się za to Tomaszowi Kempińskiemu, który wpadł w pole karne i posłał piłkę w krótki róg. Krystian Stępniowski był jednak na posterunku.
Tuż przed przerwą - choć niewiele na to wskazywało - Pasy zdołały zadać cios. Damian Czech zablokował strzał Łukasza Zejdlera, ale do futbolówki na 17. metrze dopadł Bartosz Kapustka i nie kalkulując natychmiast uderzył. Wyszło świetnie, piłka poleciała przy słupku i Karol Szymański nie miał szans na skuteczną interwencję.
[ad=rectangle]
Wydawało się, że ta bramka podłamie gospodarzy i w drugiej połowie ekipa Roberta Podolińskiego będzie już kontrolować boiskowe wydarzenia. Nic z tych rzeczy! Ostrovia zagrała bardzo walecznie i z upływem czasu była coraz groźniejsza. W pewnym momencie w ogóle nie było już widać różnicy trzech klas, jaka na co dzień dzieli oba zespoły.
W 71. minucie miejscowi zasłużenie wyrównali. Obrona Pasów totalnie zawaliła krycie przy rzucie rożnym i piłkę do siatki szczupakiem - mając ogromną swobodę - wpakował Czech. Potem gospodarze przypuścili taki szturm, że drużyna spod Wawelu mogła się tylko rozpaczliwie bronić! Miała przy tym nieprawdopodobne szczęście, gdyż najpierw po rzucie wolnym Michał Giecz główkował w słupek, a niedługo później Kempiński spudłował na pustą bramkę obijając poprzeczkę.
W doliczonym czasie miała jeszcze miejsce bardzo kontrowersyjna sytuacja. Kempiński trafił do siatki ładnym strzałem z 17 metrów, jednak sędzia Jarosław Przybył nie uznał gola, gdyż dopatrzył się faulu Błażeja Cyferta na Kapustce. Piłkarze Piotra Konstanciaka mogli się czuć pokrzywdzeni, bo do przewinienia nie doszło.
Ostatecznie oglądaliśmy dogrywkę, a w niej - choć Ostrovia grała z niesamowitą ambicją i walczyła na całego - decydującą akcję przeprowadzili goście. W 98. minucie najlepszy w ich szeregach Kapustka dokładnie dośrodkował do Dariusza Zjawińskiego, a ten główkował z kilku metrów nie do obrony.
Zespół Roberta Podolińskiego wywiązał się z roli faworyta, lecz styl w jakim to uczynił, sprawił, że brawa po spotkaniu zebrali wyłącznie gospodarze. Ostrovia pokazała, że nawet przy różnicy trzech klas można się postawić przeciwnikowi, a momentami zmuszać go nawet do panicznej obrony.
Ekipa z Wielkopolski zakończyła bardzo udaną przygodę w Pucharze Polski, Cracovia natomiast zmierzy się w ćwierćfinale z Błękitnymi Stargard Szczeciński.
Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. - Cracovia 1:2 (0:1, 1:1, 1:2)
0:1 - Bartosz Kapustka 45+1'
1:1 - Damian Czech 71'
1:2 - Dariusz Zjawiński 98'
Składy:
Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp.: Karol Szymański - Damian Błaszczyk, Damian Czech, Dariusz Reyer, Kamil Krawczyk, Marek Szymanowski (111' Damian Izydorski), Konrad Rusek (106' Kamil Kucharski), Błażej Cyfert (107' Maciej Sipurzyński), Daniel Kaczmarek, Michał Giecz, Tomasz Kempiński.
Cracovia: Krystian Stępniowski - Bartosz Rymaniak, Mateusz Żytko, Paweł Jaroszyński, Krzysztof Nykiel, Sławomir Szeliga (98' Damian Dąbrowski), Adam Marciniak, Łukasz Zejdler (75' Boubacar Dialiba), Bartłomiej Dudzic (60' Dariusz Zjawiński), Przemysław Kita, Bartosz Kapustka.
Żółte kartki: Błażej Cyfert, Michał Giecz (Ostrovia 1909) oraz Adam Marciniak (Cracovia).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).