Wiadomo już na sto procent, że Arka Gdynia będzie miała nowego trenera. Dariusz Dźwigała nie wypełnił ultimatum postawionego przez prezesa klubu i pożegnał się z zawodnikami, z którymi pracował zaledwie od czerwca. W ostatnim meczu zremisował 1:1 z Chojniczanką Chojnice i właśnie opiekun "Chojny" odniósł się pośrednio na napiętej sytuacji.
[ad=rectangle]
- Trener musi mieć spokój oraz czas, by wdrożyć swoje koncepcje i pokazać warsztat. Pół roku, rok... ale nie dwa miesiące - apelował Mariusz Pawlak. - My trenerzy wiemy, jak odpowiedzialna jest nasza praca. Czasem jednak otoczenie uderza w nas za mocno. Cały czas zewsząd są naciski: "trener do zwolnienia, trener nie wiadomo co". Teraz na tapecie jest temat Darka, ale nie ukrywam, że kiedy mi nie szło miałem już wycieczki innych trenerów. Media to w tym wszystkim numer jeden. Widocznie takich mamy fachowców od oceniania, że nie ma nas cały czas na mistrzostwach. Po takich słowach ktoś może "jechać" z Pawlakiem, ale niech jedzie. Poradzę sobie! - dodał emocjonalnie trener.
Pozycja trenera Chojniczanki Chojnice wydawała się być niezagrożona, choć przez pewien czas jego drużyna była czerwoną latarnią I ligi. Po zdobyciu czterech punktów w dwóch ostatnich kolejkach przesunęła się do środka tabeli. - Z przebiegu meczu zasłużyliśmy na remis w Gdyni. W końcówce Arka grała osłabiona brakiem zawodnika i próbowaliśmy doprowadzić do remisu. Udało się po rzucie wolnym, choć bardziej liczyłem na gola po kornerze - wspominał Pawlak o atomowym uderzeniu na 1:1 Piotra Kieruzela w 89. minucie.
- Znaliśmy historię meczów Chojniczanki z Arką i dotychczas to my traciliśmy gole w końcówkach. Teraz stało się odwrotnie, więc powoli pniemy się w górę i jest dobry prognostyk przed rewanżem w Chojnicach - zaznaczył Pawlak. - Nie rozpoczęliśmy tego meczu na miarę moich oczekiwań, ale potem zaczęliśmy grać. Mamy punkt. Może mało, ale przez 90 minut nie udało się strzelić gola więcej niż przeciwnik.