Ryszard Tarasiewicz: Dyktowaliśmy warunki po przerwie

Śląsk Wrocław pokonał Koronę Kielce strzelając jedynego gola w 72. minucie. - Po przerwie, niczego nie odkryję, dyktowaliśmy warunki - mówi jednak Ryszard Tarasiewicz, opiekun złocisto-krwistych.

Śląsk Wrocław nie przegrał już dwunastu spotkań z rzędu na własnym stadionie. W piątek piłkarze WKS-u okazali się lepsi od Korony Kielce, którą skromnie pokonali 1:0. - Pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu, za dużo prostych strat w środku pola, błędów technicznych, co napędzało cały czas ataki Śląska. Po przerwie niczego nie odkryję, dyktowaliśmy warunki - mogliśmy na początku zdobyć bramkę. Przeszkodziła dobra interwencja Pawełka. Próbowaliśmy pierwsi strzelić gola, straciliśmy go w mało oczekiwanym momencie. Mieliśmy kontrolę, choć może nie za dużo klarownych sytuacji. Mogliśmy pokusić się o wyrównanie. Pierwsza połowa dla Śląska, druga nawet w większym wymiarze dla Korony - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Ryszard Tarasiewicz.
[ad=rectangle]
- Nie sądzę, żeby Śląsk się cofnął w drugiej połowie. To przez naszą większą aktywność w środku pola, a przede wszystkim dzięki temu, że po odbiorze w głębi pola potrafiliśmy szybko wymienić 2-3 podania. Graliśmy względnie szybko w bocznych sektorach. Z perspektywy meczu uważam, że druga połowa w naszym wykonaniu była momentami nawet bardzo dobra. Zakończyło się niepomyślnie dla nas. Punkt tutaj byłyby dla nas bardzo dobry. Myślę, że nie byłaby to też krzywda dla Śląska - dodał trener Korony.

Już w pierwszej części potyczki boisko opuścił Paweł Golański. - On ma cały czas problem z rwą kulszową. Gra na środkach przeciwbólowych. Raz gra dłużej, raz krócej. Wiemy jakie ma atuty. Pierwszy raz tak szybko zszedł. Trudno to jakoś wyleczyć do końca. Zszedł na własną prośbę - wyjaśniał szkoleniowiec.

Jak natomiast z perspektywy Ryszarda Tarasiewicza wyglądała sytuacja, gdy jego podopieczni stracili gola? Czy ktoś popełnił błąd indywidualny? - Zacznijmy od początku, mamy piłkę, której nie powinniśmy zagrywać do środka. Tylko ją wybić jak najdalej. Jesteśmy blisko własnej bramki, nie wiem czy tam było odprowadzenie piłki przez obrońcę. Myślę, że "Witek" gdyby stał 1,5 m wyżej, to może by to złapał. Nie był to jego ewidentny błąd. Bramka zaczęła się od nieprzerwania akcji w środkowej strefie - skomentował trener.

Dla 52-letniego szkoleniowca piątkowe spotkanie było sentymentalnym powrotem. Jako piłkarz rozegrał on w zielono-biało-czerwonych barwach 214 spotkań, strzelając 56 goli. Ponadto w sezonach 2004-06 i 2007-10 był opiekunem WKS-u. - Nie ma co porównywać prowadzonego przeze mnie Śląska z tym obecnie. Za jakość trzeba płacić. Ja byłem w innych realiach - podsumował Ryszard Tarasiewicz.

Komentarze (0)