Niemieckie media przewidywały przed meczem, że Łukasza Piszczka może zabraknąć w jedenastce Borussii Dortmund. Tym razem jednak alarm okazał się fałszywy, a reprezentant Polski zajął miejsce na prawej flance. Biegł od jednego pod drugie pole karne, robił dużo wiatru, który początkowo nie stanowił zagrożenia dla FSV Mainz. Dopiero w 40. minucie Piszczek urwał się Juniorowi Diazowi i idealnie dograł w pole karne do Adriana Ramosa, a ten strzelił bez przyjęcia w słupek. Polak mógł być zły na napastnika, bo ten odebrał mu asystę.
[ad=rectangle]
Generalnie Borussia miała optyczną przewagą przez większą część pierwszej połowy. Prowadziła grę, dłużej utrzymywała się przy piłce i mogła objąć prowadzenie po uderzeniach Kevina Grosskreutza i drugim Adriana Ramosa. Gospodarze pokazali jednak, że nie zamierzają jedynie statystować. Między 35. a 38. minutą dwukrotnie zatrudnili Romana Weidenfellera. Bramkarz z Dortmundu zatrzymał płaski strzał Shinjiego Okazakiego, a następnie bombę z dystansu Jonasa Hofmanna.
Piłkarze zeszli do szatni przy remisie 0:0, ale było to znacznie lepsze 45 minut niż to podane w Hamburgu przez Bayern Monachium. Po Borussii nie było widać w dużym stopniu trudów meczu w Lidze Mistrzów, który grali dzień wcześniej niż Bawarczycy. W drugiej połowie próbowała konsekwentnie objąć prowadzenie i wskoczyć na fotel lidera Bundesligi. Bez skutku.
Szanse strzeleckie marnował uparcie Adrian Ramos, a jego prześladowcą był bardzo dobrze dysponowany Junior Diaz. W 54. minucie były zawodnik Wisły Kraków zablokował płaski strzał, a po chwili wyekspediował futbolówkę z okolic linii bramkowej. Stare piłkarskie porzekadło o "niewykorzystanych okazjach, które lubią się mścić" sprawdziło się w stu procentach.
W 66. minucie Shinji Okazaki wyprowadził FSV Mainz na niespodziewane prowadzenie, wpychając piłkę do bramki z bliska po płaskim podaniu w pole bramkowe. Osiem minut i dotychczas schowani gospodarze podwoili przewagę za sprawą "swojaka" Matthiasa Gintera. Stoper interweniował niefortunnie po zagraniu z prawego skrzydła. A jakby pecha było mało - w międzyczasie napastnik Borussii Dortmund Ciro Immobile zmarnował rzut karny. Włoch dał się zatrzymać Lorisowi Kariusowi.
Juergen Klopp mógł tylko rozłożyć ręce w geście bezradności. Jego podopieczni jeszcze atakowali, ale już bez większego przekonania i z Moguncji wyjechali bez punktów. W ten weekend w Bundeslidze trwa zatem niemoc papierowych faworytów.
FSV Mainz - Borussia Dortmund 2:0 (0:0)
1:0 - Shinji Okazaki 66'
2:0 - Matthias Ginter (sam.) 74'
W 70. minucie Ciro Immobile nie wykorzystał rzutu karnego. Loris Karius obronił.
Składy:
FSV Mainz: Karius - Junior Diaz, Bell, Jara, Brosinski - Geis, Baumgartlinger - Hofmann (87' Djurcić), Moritz (83' Koch), Allagui (59' Jairo) - Okazaki.
Borussia: Weidenfeller - Durm, Sokratis, Ginter (82' Maruoka), Piszczek - Jojić, Bender - Grosskreutz, (64' Mchitarjan), Aubameyang - Ramos (64' Immobile).
Żółte kartki: Geis (Mainz) oraz Grosskreutz (Borussia).
Sędzia: Gunter Perl.
Beznadziejne jest to, że Borussia tak traci bramki, tak traci punkty. I potem Bayern ma taką przewagę ...