Jak pokazują działania władz klubu, w ostatnich sezonach, przyjęta strategia szkolenia oraz promowania nowosądeczan, sukcesywnie jest realizowana. Świadczy o tym wiele faktów, choć jak zapewnia dyrektor sportowy, trudy są wkalkulowane w szczegółowo opracowany plan funkcjonowania. - Do budowania drużyny w oparciu o wychowanków i realizacji długofalowego planu, potrzebne jest zaufanie, cierpliwość, ciężka praca oraz wspólne dążenie wszystkich w klubie do wyznaczonego celu. Tylko w takiej atmosferze można osiągnąć sukces sportowy i organizacyjny - stwierdził Jano Frohlich, dyrektor sportowy klubu.
[ad=rectangle]
Trudno nie zgodzić się z argumentem, że pomimo przeszkód i obecnie lekkiego kryzysu sportowego, włodarzy Sandecji Nowy Sącz cechuje w tej sprawie godna podziwu konsekwencja. W ostatnim spotkaniu ligowym z Wisłą Płock, podstawowy skład w większości składał się właśnie z zawodników, którzy szkolili się w grupach młodzieżowych tego klubu. Na boisko wybiegło wówczas sześciu piłkarzy z nowosądeckim rodowodem, natomiast na ławce rezerwowych siedziało jeszcze trzech kolejnych. Ogółem z osiemnastoosobowej kadry, dokładnie połowę stanowili piłkarze z Nowego Sącza. Jak na Miejski Klub Sportowy, to wynik bardzo przyzwoity.
Taka sytuacja nie jest częstym zjawiskiem w profesjonalnej piłce nożnej na najwyższych szczeblach rozgrywek w danym kraju. Jako niedościgniony wzór takiego działania można wymienić hiszpański Athletic Bilbao, który w swoich szeregach zatrudnia tylko piłkarzy z regionu Kraju Basków, wyznając motto: "z wychowankami i lokalnym wsparciem, nie potrzeba obcokrajowców" (Con cantera y aficion, no hace falta importacion). Co prawda nowosądeczanom jeszcze bardzo wiele brakuje do wymienionego ideału, aczkolwiek ich inspiracja najprawdopodobniej stamtąd pochodzi.
- W ligach zagranicznych wysoko ceni się kluby mocno stawiające na własne tradycje, a także zawodników i trenerów wywodzących się z danego regionu. Postrzegane jest to nawet w kategoriach swoistego prestiżu, czym niejednokrotnie szczycą się władze oraz kibice takich drużyn. Na polskich boiskach zdarzają się sytuacje odwrotne, kiedy to w składach zespołów próżno szukać kogokolwiek mającego jakiś związek z danym miastem. Oczywiście trzeba zachować pewne proporcje, formować zespół etapami zachowując rozsądek, ponieważ taki proces wymaga sporo czasu i nie może być wprowadzony drastycznie - argumentował w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Michał Śmierciak, rzecznik prasowy Sandecji.
Co ciekawe "stawianie na swoich" rzeczywiście nie tyczy się wyłącznie zawodników, ponieważ sztab szkoleniowy również zbudowany jest w większości z nowosądeczan. Drugim trenerem jest wieloletni gracz tego klubu Janusz Świerad, a funkcję szkoleniowca bramkarzy pełni żywa legenda Sandecji, zawodnik przez całe piłkarskie życie związany tylko z biało-czarnymi Stanisław Bodziony. Dopełnieniem lokalnego obrazu jest kierownik drużyny Marcin Janikowski, również urodzony w Nowym Sączu.
Działacze przyznają, że cały czas pracują nad rozwojem swojej strategii, a patrząc na dane czysto statystyczne można mieć nadzieję na powodzenie tego planu w przyszłości. Najstarszy z nowosądeczan w kadrze pierwszej drużyny jest 28-letni obrońca Dawid Szufryn, natomiast najmłodszy to urodzony w 1997 roku Szymon Kuźma. Średnia wieku wszystkich dwunastu lokalnych zawodników w zespole to 20,4. Oznacza to, że na nich Sandecja może oprzeć swój skład na co najmniej kilka lat, choć zarząd klubu zapewne chętnie by jeszcze na tej młodzieży zarobił, tak jak w przypadku Bartosza Szeligi. Dzisiaj ten 21-letni wychowanek Sandecji jest piłkarzem ekstraklasowego Piasta Gliwice, którego śląski klub wykupił z Nowego Sącza.