Zbyt dużej wagi do wtorkowego spotkania nie przykładał Jacek Zieliński, gdyż priorytetem dla niego jest liga. - Szanse na awans były iluzoryczne, wobec tego postawiłem na zawodników wypoczętych, bądź tych, którzy do tej pory grali mniej. Po raz kolejny w Pucharze Ekstraklasy okazję do pokazania się mieli piłkarze, którzy grywają rzadziej. Często jestem pytany dlaczego niektórzy grają mniej - odpowiedzią są właśnie mecze w Pucharze Ekstraklasy - wypowiedział się o meczu trener gdańszczan.
Były obrońca reprezentacji Polski jest jednak wyczulony na indywidualne błędy popełniane przez jego zawodników. - Irytuje mnie to, że w ostatnich meczach ligowych i w pucharowym kumulują się poważne, indywidualne błędy. Rozumiem, że mogą się one zdarzyć, jednak drogo nas kosztują. Będąc obrońcą nie wyobrażam sobie sytuacji, że zawodnik, którego mam kryć ma 3-4 metry swobody do oddania strzału. Jest to niezrozumiała dla mnie sytuacja. Problemem jest to, żeby tych błędów było jak najmniej. Można temu zapobiec w różny sposób. W meczach ligowych wystawimy inny skład, będzie inna jakość, jeśli chodzi o defensywę, środek boiska i niektóre rzeczy da się wyeliminować.
W kolejnym meczu Arka nie straciła żadnej bramki. Jest to w dużej mierze zasługa pary stoperów Łabędzki-Żuraw. - Anderson z Żurawiem zagrali znakomite spotkanie z Ruchem Chorzów, gdzie też bramki nie straciliśmy. Anderson radził sobie we wtorek jako lewy obrońca mimo, że przez ostatni tydzień leczył kontuzję. Para Łabędzki-Żuraw grała doskonale w poprzednich meczach, w Gdańsku też grała przyzwoicie, bez rażących błędów. Ciężko jest wygrywać 1:0, nam się ta sztuka udała - powiedział trener Arki, Czesław Michniewicz.
Arka jeszcze niedawno przechodziła spory kryzys, jednak w ostatnich czterech spotkaniach nie zaznała goryczy porażki, a w ostatnich dniach dwukrotnie schodziła do szatni zwycięska. - Liczenie straconych i strzelonych bramek, wygranych i przegranych spotkań zostawię dziennikarzom, bo dobrze się z tym czują. Nie mogę rozpamiętywać tego, co było. Każdy kolejny mecz jest najważniejszy, a te które były to historia i pieczątka, która została postawiona. Staramy się po każdym meczu eliminować błędy, a że przytrafiają się serie? To bardzo dobrze, gdy się wygrywa mecz za meczem, jest to bardzo przyjemne - powiedział Michniewicz.
Trener Arki zauważył także, kiedy zaczęła się słabsza gra piłkarzy żółto-niebieskich i wyraził żal do krytykantów jego zespołu. - Od przegranego meczu w Gdyni z Lechią zaczęła się nasza słabsza gra i było widać, że zespół odczuł to na psychice. Nie byliśmy takim zespołem, jak na początku rundy. Takie serie się przytrafiają każdemu. Mam nadzieję, że do końca będziemy grali dobrze, lub bardzo dobrze, jednak nie mogę tego gwarantować. Taka seria pokazuje też zawodnikom, jak można łatwo spaść ze szczytu na samo dno, gdyż z zespołu, który był rewelacją rozgrywek mówiło się w bardzo złym kontekście – nie zawsze słusznie, bo obrażano nie tylko mnie, ale i zawodników. Gdy natomiast Arka wygrywała, nawet 4:0, to mówiono, że wygrywa ze słabym zespołem. Jeśli natomiast wygrywamy z Bełchatowem, który na osiem spotkań wygrał siedem mówi się, że oni byli zmęczeni. Nie potrzebuję splendoru dla siebie, wiem co robię dobrze, a co źle. Źle się jednak z tym czują zawodnicy - wypowiedział się trener Arki.
Zdaniem Michniewicza, za klubem z północy Trójmiasta wciąż ciągną się sprawy niechlubnej przeszłości związanej z aferą korupcyjną, w której Arka grała pierwsze skrzypce. - Wiem za co Arka cierpi w dalszym ciągu. Trudno jest powiedzieć cokolwiek dobrego o tym klubie w kontekście tego, co było wcześniej. To jest jednak historia, Arka poniosła swoją karę i chciałbym, aby obiektywnie spojrzano na tych piłkarzy, na siłę zespołu. Mam świadomość, że to nie jest wielki zespół, a ja nie jestem wielkim trenerem, ale wspólnie możemy w polskich warunkach osiągnąć sukces. Takim sukcesem będzie utrzymanie, bo bezpieczne utrzymanie w lidze to nasz cel numer jeden, o czym mówimy od początku sezonu. Gdy mieliśmy 13 punktów po sześciu kolejkach, to ciągle mówiłem, że gramy o utrzymanie. Wiem jak wygląda liga, jak wyglądają serie zwycięstw i porażek, dlatego nie załamywaliśmy moich chłopców, nie załamywałem się też ja i mam nadzieję, że wszystko się dla nas dobrze skończy - mówi z wiarą były trener Zagłębia Lubin.
W swój zespół wierzy mocno też Jacek Zieliński. Szkoleniowiec Lechii ma bardzo ambitny plan na zbliżające się spotkania. - Naszym celem w trzech kolejnych spotkaniach jest 9 punktów. Gramy u siebie z Piastem i z Legią, jedziemy do Łodzi i naszym celem są trzy zwycięstwa, co jest dla nas jak najbardziej do zrealizowania. Chcę, żeby piłkarze w to uwierzyli i zrobię wszystko, aby tak się stało - mówi optymistyczny trener.
Wcześniej w Lechii mówiło się o tym, że 20 punktów tej jesieni będzie dobrym wynikiem. Trzy kolejne zwycięstwa w lidze oznaczałyby 27 punktów przed przerwą zimową. - Mówiłem tak wiele kolejek temu, gdyż taki wynik dawałby nam jakiś komfort na wiosnę. Na trzy ostatnie mecze postawiliśmy sobie jednak bardzo wysoki cel. Trzeba jednak takie cele zespołowi stawiać, żeby nie dochodziło do sytuacji, że gramy mecze z Wisłą, Legią i wychodząc na boisko zawodnicy myślą o tym, że jak uda się dowieźć remis, to będzie dobrze, a jak stracimy bramkę, to przestaniemy grać. Wierzę w skład, który najczęściej gra w lidze. Tych chłopaków stać na wiele i nie powinni podchodzić z minimalizmem do żadnych spotkań - nawet tych z faworytami - tłumaczy swoje podejście do ostatnich pojedynków Zieliński.
- Tabela układa się inaczej, niż ktokolwiek przypuszczał - dodał do wypowiedzi trenera Zielińskiego szkoleniowiec Arki. - - Punkty z Lechem, Legią i Wisłą potrafią zdobywać zespoły z dołu tabeli. Nam ta sztuka udała się z Lechem. Odrze, czy Polonii Bytom też się powiodło, przez co 30 punktów, to może być za mało do utrzymania. Kiedyś pracując w Lubinie przewidziałem, że 62 punkty starczą do Mistrzostwa Polski i tak było. Tutaj do utrzymania powinny wystarczyć 33 punkty. Nie ma takich zespołów, jak Sosnowiec, czy Świt Nowy Dwór, na których łatwo się gromadziło punkty. Teraz nie ma pewniaka do spadku. Zabrze będzie mocne na wiosnę, ŁKS stać na to, aby kupić dobrych zawodników na 13 ostatnich kolejek i zdobyć tyle punktów, aby się utrzymać. Dlatego właśnie my i Lechia musimy walczyć o swoje, wygrywać jak najwięcej meczów - dodał Michniewicz.
Trener Arki zauważył, że zbliżające się mecze będą dla jego zespołu bardzo ważne, gdyż wiosną będzie jego zespołowi bardzo ciężko o punkty. - Chciałbym też - tak, jak Jacek Zieliński - abyśmy wygrali swoje mecze do końca rundy. Wiosną Arka ma bowiem bardzo trudny kalendarz, jedziemy do Białegostoku i Zabrza, gramy u siebie z Piastem, następnie w Poznaniu, przyjeżdża Legia i jedziemy na Wisłę. Punkty na wyjazdach w Wodzisławiu, czy na stadionie Polonii Warszawa będzie łatwiej zdobyć, niż wiosną - wymienia Michniewicz, który nie wypowiada się jednak w ten sposób, co Zieliński i nie mówi ile punktów go zadowoli - Może się zdarzyć tak, że z trzech punktów będziemy zadowoleni. Każdy mecz ma swoją historię. Kiedyś pracując w Poznaniu mieliśmy trzy mecze u siebie. Przyszedł prezes i powiedział, że za 9 punktów będzie olbrzymia premia. Pierwszy mecz przegraliśmy, drugi cudem zremisowaliśmy i dopiero trzeci wygraliśmy. Nie lubię w ten sposób myśleć - zakończył Michniewicz.
W meczu z Arką zagrał testowany przez Lechię napastnik Olimpii Elbląg, Piotr Trafarski. Czy najlepszy strzelec trzeciej ligi ma szansę na angaż w Lechii? - To będzie jeszcze temat do dyskusji, nie chcę się wypowiadać na gorąco po tym spotkaniu. Widać, że jest to chłopak silny, szybki, ma swoje walory. Zmieniłem go, ponieważ sam chciał tej zmiany. Nie trenuje on już od dwóch tygodni, bo liga skończyła się wcześniej i był zmęczony. Będę z nim jeszcze rozmawiał i podejmiemy jakąś decyzję w sprawie jego dalszych losów - ocenił na gorąco nowego piłkarza Jacek Zieliński.