Spotkanie 7. kolejki było dziesiątym GKS-u przy Reymonta 22 i dziewiątym przegranym przez bełchatowian na terenie Białej Gwiazdy. Brunatni wygrali na Wiśle tylko raz - w listopadzie 2006 roku, przerywając wspaniałą serię krakowskiego klubu bez porażki przed własną publicznością, która zatrzymała się na 73 grach. W ogóle GKS nie zdobył Krakowa już od 2007 roku, kiedy przy Kałuży 1 pokonał Cracovię. Z 10 kolejnych wypraw pod Wawel wracał do Bełchatowa bez punktu.
[ad=rectangle]
- Kraków to piękne miasto, ale nieprzyjazne dla piłkarzy z Bełchatowa. Od 2007 roku tutaj, czy to na Cracovii, nie punktujemy - mówi trener Kiereś i dodaje: - Przyjechaliśmy tutaj, żeby walczyć o punkty, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że nie byliśmy faworytem. Wisła jest w bardzo dobrym punkcie, ale nastawiliśmy się na to, żeby szukać punktów. Martwi pierwsza połowa, bo daliśmy się w niej zdominować. Nie mogliśmy się odnaleźć. Mieliśmy po odbiorze być kreatywni, a tego nam zabrakło.
Po zmianie stron spotkanie się wyrównało, a gdy z czerwoną kartką z boiska wyleciał Alan Uryga, GKS przejął inicjatywę, ale nie potrafił odwrócić losów spotkania: - Druga połowa to pozytywny akcent, zmiany personalne przyniosły dobry skutek, tak jak i zmiana taktyczna, bo graliśmy bardziej ofensywnie. Zabrakło nam jednak jakości: kluczowego podania lub celności w strzałach. Czujemy niedosyt, jestem zawiedziony, że nie udało nam się wywieźć z Krakowa choćby punktu.