Drużyna Wisły wkroczyła do sali, gdzie odbywała się konferencja w trakcie wypowiedzi Dietmara Brehmera. Kompletnie zbity z tropu trener Rozwoju szybko zakończył swoje wystąpienie. Otoczony podopiecznymi Marcin Jałocha skupił się na ocenie meczu. - Nie można odmówić nam ambicji pod tym kątem, że nie chcieliśmy wygrać tego meczu. W tej lidze nie ma już słabeuszy. To był pierwszy tak poważny błąd, który zakończył się stratą bramki. Potem dalej staraliśmy się rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść. Zrobiliśmy wszystko w tym kierunku, żeby strzelać bramki - przyznaje szkoleniowiec.
[ad=rectangle]
Czwarta z rzędu porażka puławskiej drużyny rozsierdziła kibiców. W trakcie spotkania skandowali oni: "Jałocha. Wynocha!", a po meczu zarzucali piłkarzom brak ambicji. - Kibice mają uzasadnione pretensje - nie ukrywa 43-letni trener. - Sytuacja na pewno jest ciężka. Ja przyszedłem po to, żeby zespół zdobywał punkty. Na dzień dzisiejszy tego nie robi. Wiem, jakie wiążą się z tym konsekwencje. Wierzę w tych zawodników. Wierzę, że zespół potrafi zdobywać punkty, ale nie można też czekać w nieskończoność - podkreśla.
Zawodnicy swoją obecnością podczas konferencji chcieli zaakcentować wsparcie dla szkoleniowca. Odpowiedzialność za fatalne wyniki wzięli na siebie. - Wszyscy oczekują teraz głowy trenera Jałochy. My jako drużyna chcemy przeciwstawić się temu. Trener na pewno chce wprowadzić dużo zmian. Nie ma co "ścinać" trenera, bo to nie jest tylko jego wina. W środę może było trochę walki i zaangażowania, ale w poprzednich meczach tej walki nie było. To nie jest wina trenera, ale wyłącznie nasza - argumentuje Konrad Nowak.
Działacze Wisły pojawili się na sali w trakcie spotkania. Początkowo tylko się przysłuchiwali, ale gdy rozmowy zaczęły schodzić na tematy poboczne, jak problemy z udostępnieniem boiska na dzień przed meczem, zainterweniowali. Do akcji wkroczył prezes Grzegorz Nowosadzki i zakończył konferencję. Poinformował też, że sztab szkoleniowy oraz piłkarzy czekają w czwartek indywidualne rozmowy z zarządem.