Zielono-czarni w ciągu kilku dni ponieśli dwie kompromitujące porażki. Najpierw ulegli Legii Warszawa aż 0:5, a następnie odpadli z Pucharu Polski po przegranej z... III-ligowcem. Lepsza od Górnika okazała się Stal Rzeszów. - Wesoło nie było, ale nikt nie załamywał rąk. Mecz z Legią pokazał jak dużo musimy pracować. Legia to zespół europejski, który może śmiało walczyć w pucharach. A mecz w Rzeszowie nie wyszedł nam - uważa Marcin Kalkowski.
[ad=rectangle]
24-letni środkowy obrońca stanął przed szansą debiutu w T-Mobile Ekstraklasie po czerwonej kartce dla Tomislava Bożicia w poprzedniej kolejce. Trener Jurij Szatałow w sobotę desygnował do gry Kalkowskiego, który zaprezentował się z dobrej strony i godnie zastąpił Chorwata. - Bardzo cieszę się, że zagrałem, bo długo na to czekałem - przyznaje sam zawodnik. - Mnie jako obrońcę najbardziej cieszy zero z tyłu, więc nie jestem do końca zadowolony - dodaje.
W poprzednim sezonie Kalkowski również w trakcie rozgrywek wywalczył miejsce w składzie. Wskoczył do podstawowej jedenastki w połowie października i swoją dobrą postawą przyczynił się do awansu. Czy i tym razem liczy na powtórkę? - Mam nadzieję, że tak będzie. To trener decyduje, nie ja. Ja trenuję i robię swoje - przekonuje.
Górnik z Kalkowskim w składzie rozgromił przed własną publicznością Zawiszę Bydgoszcz 5:2. Gdyby gospodarze wykazali więcej zimnej krwi i determinacji, to zwyciężyliby jeszcze okazalej. Korzystny obrót boiskowych wydarzeń wyraźnie pozbawiał ich koncentracji. - Po strzelonej bramce w pierwszej połowie byliśmy zdekoncentrowani i straciliśmy bramkę na 2:1. W drugiej połowie to się powtórzyło. Musimy pracować nad tym na treningach - analizuje Kalkowski.
[event_poll=28245]