Przełamanie beniaminka - relacja z meczu Arka Gdynia - PGE GKS Bełchatów

Po blisko dwóch miesiącach niepowodzeń piłkarze Arki wreszcie wygrali mecz w ekstraklasie. Na inaugurację 14. kolejki rozgrywek beniaminek pokonał u siebie, notujący w poprzednich spotkaniach dobre wyniki, PGE GKS Bełchatów 2:0. Gdynianie zapewnili sobie trzy punkty na początku drugiej połowy, gdy do siatki Krzysztofa Kozika trafili Bartosz Ława i Łukasz Kowalski.

Początek meczu był dość niemrawy. Żadna z drużyn nie kwapiła się, by podkręcić tempo i zmusić rywala do wysiłku. Nieco lepsze wrażenie sprawiali wprawdzie bełchatowianie, ale ich akcje, choć płynne i szybko rozgrywane, kończyły się zazwyczaj przerwaniem gry przez sędziego, który odgwizdywał spalone.

Arka otrząsnęła się z marazmu dopiero po kwadransie i wówczas zaczęła groźnie atakować. W ciągu sześciu minut aż trzykrotnie uderzał Tomasz Sokołowski. Najpierw pomocnik gospodarzy otrzymał dobre podanie od Damiana Nawrocika i próbował zaskoczyć Krzysztofa Kozika mocnym strzałem z ostrego kąta. Bezskutecznie, bowiem golkiper drużyny Pawła Janasa wybił piłkę na rzut rożny. Bramkarz GKS dobrze interweniował też w 20. minucie, gdy Sokołowski uderzał sytuacyjnie z 13 metrów. Z kolei w ostatnim przypadku Kozik nie musiał robić już nic, bowiem trzecia próba prawoskrzydłowego Arki była nieudana.

Z upływem czasu mecz zyskiwał na atrakcyjności. Oba zespoły często ostrzeliwały bramkę rywala i większość z tych uderzeń podrywała trybuny. Tak było choćby w 26. minucie, gdy Piotr Kuklis dopadł do piłki na skraju pola karnego i huknął po ziemi. Norbert Witkowski miał kłopoty z interwencją, ale ostatecznie sobie poradził, uprzedzając czyhającego na jego błąd Mariusza Ujka.

Po kolejnych ośmiu minutach przepiękny strzał z dystansu oddał Bartosz Ława. Kozik nie spodziewał się, że ta próba w wykonaniu pomocnika Arki będzie tak dobra i zachował się dość lekceważąco. Tymczasem piłka spadła na poprzeczkę i wyszła w pole wprost na głowę Marcina Chmiesta. Ten natychmiast dobijał, ale tym razem golkiper GKS popisał się fenomenalną paradą, ekspediując futbolówkę na rzut rożny.

Goście nie chcieli być jednak gorsi i niebawem wyczyn Ławy powtórzył Mateusz Cetnarski, który huknął jak z armaty z 21 metrów. Witkowski musiał wyciągnąć się jak struna, by zapobiec nieszczęściu.

Do przerwy bramek już nie oglądaliśmy, lecz po zmianie stron na otwarcie wyniku trzeba było czekać zaledwie kilkadziesiąt sekund. Tuż po wznowieniu gry w polu karnym przyjezdnych doszło do sporego zamieszania, w efekcie którego piłka spadła pod nogi stojącego na 20. metrze Ławy. Ten nie zastanawiał się ani chwili i natychmiast uderzył lewą nogą. Futbolówka skozłowała przed interweniującym Kozikiem i wpadła do siatki tuż przy słupku. Warto dodać, że gospodarze przełamali w tym momencie strzelecką niemoc i zdobyli pierwszego gola od 396 minut (po raz ostatni trafili do siatki 25 października w przegranym 1:3 spotkaniu z Polonią Bytom).

Utrata bramki wprowadziła sporą konsternację w szeregach bełchatowian. Goście nie potrafili skutecznie odpowiedzieć i wszelkie próby zagrożenia bramce Arki kończyły się dla nich niepowodzeniem. Jakby tego było mało, w 58. minucie gdynianie podwyższyli prowadzenie. Gol padł po modelowo wykonanym stałym fragmencie gry. Z rzutu wolnego centrował Nawrocik, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Łukasz Kowalski, który oddał idealny strzał głową. Piłka wpadła do siatki tuż przy słupku, a Kozik mógł tylko odprowadzić ją wzrokiem.

Taki obrót sprawy zupełnie podciął skrzydła bełchatowianom. Przyjezdni starali się jeszcze odwrócić losy rywalizacji, ale już do końca meczu nie udało im się zmusić Witkowskiego do wysiłku. Swoje okazje mieli wprawdzie Ujek i Łukasz Garguła, ale choć ich uderzenia były kąśliwe, to jednak zbyt sygnalizowane, by pokusić się o trafienie kontaktowe.

Gdynianie natomiast nie grali zbyt efektownie. Zamiast silić się na zdobycie kolejnych goli, woleli ze spokojem utrzymywać się przy piłce i pilnować bezpiecznej przewagi. Robili to skutecznie do ostatniego gwizdka sędziego i mogli wznieść ręce w geście triumfu. Radości w szeregach beniaminka nie było końca. Trudno się dziwić, wszak Arka wygrała po raz pierwszy od 21 września, gdy w 6. kolejce ekstraklasy pokonała ŁKS Łódź 4:0.

Z kolei piłkarze Pawła Janasa mogą odczuwać niedosyt. Po wtorkowym zwycięstwie z Legią mieli zapewne ochotę na dłużej zagościć w ścisłej czołówce stawki, tymczasem musieli przełknąć gorzką pigułkę.

Arka Gdynia - PGE GKS Bełchatów 2:0 (0:0)

1:0 - Ława 46'

2:0 - Kowalski 58'

Składy:

Arka Gdynia: Witkowski - Kowalski, Żuraw, Łabędzki, Płotka, Sokołowski, Ulanowski, Ława, Pietroń (90+1' Budziński), Nawrocik (90+4' Trytko), Chmiest (87' Niciński).

PGE GKS Bełchatów: Kozik - Jarzębowski, Cecot (81' Wróbel), Pietrasiak, Popek, Kuklis (62' Adamiec), Gol, Cetnarski (76' Fonfara), Garguła, Nowak, Ujek.

Żółte kartki: Ulanowski, Żuraw (Arka) oraz Cecot, Ujek (PGE GKS).

Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom).

Widzów: 3500.

Najlepszy piłkarz Arki: Bartosz Ława.

Najlepszy piłkarz PGE GKS: Łukasz Garguła.

Najlepszy piłkarz meczu: Bartosz Ława.

Komentarze (0)