Jakub Błaszczykowski o powrocie na boisko: Jedynym niezadowolonym był lekarz

Miłą niespodziankę sprawił we Wrocławiu zgromadzonym kibicom na meczu towarzyskim Śląska z Borussią Juergen Klopp. Niemiecki szkoleniowiec wpuścił pod koniec gry na boisko Jakuba Błaszczykowskiego.

Ta sytuacja zaskoczyła wszystkich, począwszy od fanów, przez dziennikarzy, na... samym zainteresowanym kończąc. Nazwisko Jakuba Błaszczykowskiego nie widniało bowiem w protokole meczowym. Wraz z pojawieniem się na murawie zawodnik zebrał gromkie brawa. - Decyzja zapadła na 10 minut przed końcem meczu. Trener pokazał mi palcami, czy chcę zagrać 3 minuty czy 4. Zapytałem się go, czy to nie żart. On mi odpowiedział, że nie ma problemu. Jedynym niezadowolonym był lekarz. Myślę, że przed wejściem odczucie takich emocji to jest coś innego niż powrót po miesięcznej kontuzji, zwłaszcza kiedy kibice przyjmują w taki sposób. Dziękuję im wszystkim za to, że mnie wspierali po kontuzji, w czasie kontuzji. Jest to naprawdę miłe. To dawało mi wiary i mobilizacji - opowiedział polski piłkarz Borussii.

- Cała sytuacja była trochę naciągana, bo nie do końca było wiadomo, czy w dzisiejszym (środa dop. red.) dniu mógłbym wystąpić. Były raczej sugestie ze strony lekarzy, żeby nie ryzykować. Ostatnie dni na obozie pracowałem naprawdę ciężko, ale ta atmosfera i pełny stadion poniosły zarówno mnie, jak trenera. Zdecydowałem się pobiegać sobie te 5 minut. Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy, że tak się stało. Cieszę się, że mogłem wrócić na boisko w Polsce. Teraz oby do przodu. Jeżeli nie będzie nieoczekiwanych zwrotów akcji, to powinno być wszystko dobrze - kontynuował.
[ad=rectangle]
Chociaż Błaszczykowski zagrał jedynie kilka minut, to otrzymał od kolegów opaskę kapitańską. Wciąż nie wiadomo, kto będzie ją nosił w nadchodzącym sezonie Bundesligi w barwach Borussii, po tym, jak z praw do jej posiadania zrezygnował Sebastian Kehl. Polak ma swoich faworytów na wakujące stanowisko w zespole. - Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że Mats Hummels albo Roman Weidenfeller to Ci, co mają pierwszeństwo do opaski. Sebastian za rok kończy karierę i powiedział, że chce swoim doświadczeniem pomóc następnemu kapitanowi w Borussii. To będzie takie wprowadzenie - powiedział podopieczny trenera Juergena Kloppa, który, podobnie jak w poprzednich latach, nie myśli o zmianie otoczenia.
- Mam jeszcze cztery lata kontraktu. Nie wiem co się wydarzy za tydzień, a co dopiero za parę miesięcy. Świetnie się czuję w Dortmundzie. Mamy super drużynę, fajnego trenera i kapitalnegą atmosferę. Gramy co roku o najwyższe cele i jest tu naprawdę dobrze

- stwierdził.

Pomimo stosunkowo szybkiego powrotu po tak poważnej kontuzji, jaką jest zerwanie więzadeł krzyżowych, "Kuba" nie chce już teraz myśleć o dalszej przyszłości. Obecnym celem reprezentanta Polski jest powrót krok po kroku do formy sprzed urazu. - Nie chcę stawiać sobie punktu, do którego chcę dojść. Wiem jak to bywa po takiej kontuzji. Czasem się coś przesunie i człowiek sam robi sobie to ciśnienie, będąc rozczarowany. Jeżeli będę w pełnej dyspozycji i trener będzie mnie potrzebował, to mogę grać. Wydaje mi się, że będę w takiej formie jak przed rokiem. Trenowałem po to, żeby nie było dysproporcji między tymi okresami - wyjaśnił.

Środowe starcie zakończyło się wynikiem 3:0 dla wicemistrzów Niemiec. Goście mogli prowadzić jednak wyżej, a rezultat nie był zagrożony ani przez chwilę. Podopieczni trenera Tadeusza Pawłowskiego dali się zdominować w każdym elemencie gry. W drugiej połowie Borussia nie forsowała tempa z pierwszej odsłony spotkania, a i tak była w stanie podwyższyć wówczas dwubramkowe prowadzenie. - Może to tak wyglądało, że spuściliśmy z tonu, ale chcieliśmy po prostu wygrać i to nam się udało. Mogliśmy strzelić więcej goli, ale Śląsk też mógł nam zagrozić. My mamy swój zespół i będziemy analizować ten mecz pod swoim kątem, a wrocławianie pod swoim - stwierdził Błaszczykowski.
- Nie jest takie proste grać przeciwko nam. Mimo, że jesteśmy zmęczeni to dyscyplina taktyczna jest u nas na wysokim poziomie. Ciężko jest przeciw nam zorganizować atak bądź kontratak. Chociaż Śląskowi udało się parę okazji stworzyć. Może podeszli do nas ze zbyt dużym respektem?

- zastanawiał się po meczu reprezentant Polski.

Źródło artykułu: