Białostoczanie od samego początku zastosowali wysoki pressing, czym zmusili lechistów do popełnienia prostych błędów. Imponujący debiut zaliczył Patryk Tuszyński, który dwukrotnie wpakował piłkę do bramki gdańszczan. - Bardzo dobrze weszliśmy w mecz i mieliśmy w ręku wszystkie atuty. Niestety straciliśmy bramkę do szatni, która na domiar złego padła po ewidentnym spalonym. Zespół był tym trochę podłamany i w drugiej odsłonie już nie zaprezentowaliśmy się tak dobrze, czego efektem były groźne akcje Lechii Gdańsk i kolejna nieszczęśliwa bramka. Marek Wasiliuk rozegrał bardzo dobre zawody i nie zwalam na niego winy za samobójczego gola - powiedział po meczu trener Jagiellonii Białystok Michał Probierz.
[ad=rectangle]
Po zmianie stron gra gospodarzy wyglądała nie tak imponująco jak przed przerwą. Widać było, że białostoczanie próbowali bronić wyniku i chcieli za wszelką cenę dowieźć, to co się udało osiągnąć - Włożyliśmy wiele wysiłku w ten mecz. Dani Quintana, Maciej Gajos i Nika Dzalamidze długo nie trenowali z zespołem i pod koniec rywalizacji już nie mieli sił. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale należy docenić zdobyty punkt - podkreślił szkoleniowiec żółto-czerwonych.
Największym bohaterem gospodarzy został Patryk Tuszyński. Były zawodnik Lechii walczył o każdą piłkę, a zwieńczeniem jego świetnego występu zostały dwa gole. - Znam Patryka z Lechii i wiedziałem, że to bardzo dobry zawodnik. Kiedy pojawiła się szansa, by sprowadzić go do zespołu, to się nie wachałem. Dziś był mocnym ogniwem ekipy i mam nadzieję, że dalej będzie się rozwijał jeszcze lepiej i nie raz ucieszy kibiców w Białymstoku - zakończył Probierz.