Biało-czarni zagrali na zero z tyłu, ale też sami nie zdołali pokonać Darko Brljaka. Drużyna ze Świnoujścia przyjechała do Nowego Sącza z nożem na gardle. - Flota nie mogła tego meczu przegrać, bo walczy o utrzymanie, dlatego przede wszystkim nie chciała stracić bramki. Już się przyzwyczaiłem, że gramy dobrą piłkę, prowadzimy grę, a drużyny przeciwne są cofnięte. Przez to ciężko nam konstruować akcje. Trudno coś stworzyć z ataku pozycyjnego, gdy rywal stoi na własnej połowie i broni w ośmiu czy dziewięciu. Przy takim sposobie konstruowania akcji musieliśmy też dużo biegać - analizował Maciej Bębenek.
[ad=rectangle]
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Część akcji sądeczan mogło się podobać. Podopieczni Ryszarda Kuźmy starali się grać piłką i wymieniać dużo podań, ale nie potrafili tego wykorzystać. - Brakowało nam szybszej gry, może zdecydowania. Szkoda, bo chcieliśmy wygrać to spotkanie i podziękować kibicom - podkreślił pomocnik.
Konsekwencją takiego sposobu gry, były też niebezpieczne akcje rywali. - Gdy Flota wychodziła z kontratakami, my byliśmy otwarci, bo dużo naszych zawodników angażowało się w ataki. Mamy inny pomysł na grę, niż kopanie piłki do przodu, ale wciąż trzeba to szlifować i dużo jeszcze brakuje - przyznał Bębenek.