Lech wygrał w sobotę z Górnikiem 2:1, ale 25-latek nie miał w zasadzie szans na zachowanie czystego konta, gdyż bomba Radosława Sobolewskiego z 40. minuty była zjawiskowa. - W momencie gdy zawodnik rywala oddał ten strzał, byłem przekonany, że piłka leci na aut. Zrobiła jednak dziwne rzeczy w powietrzu i "zachowała się" totalnie niestandardowo - opisał Maciej Gostomski.
Golkiperowi Kolejorza przypadła dość odpowiedzialna rola, bo ze względu na nieobecność Krzysztofa Kotorowskiego i Jasmina Buricia na ławce zasiadł Marcin Matysiak, który miał za sobą kiepski występ w rezerwach. - W ogóle o tym nie myślałem. Czułem się tak jak zawsze gdy wychodzę na boisko. Natomiast brak "Kotora" sprawił, że było trochę dziwnie. Po to jednak mamy czterech bramkarzy, żeby sobie radzić z absencjami - zaznaczył.
[ad=rectangle]
Czy Gostomski liczy na utrzymanie miejsca w składzie? Kotorowski zakończył pauzę kartkową i w spotkaniu z Lechią Gdańsk będzie już mógł wystąpić. - Nie wiem co się wydarzy, to pytanie do trenera. Ja staram się pracować jak najlepiej i liczę na kolejną szansę. Nie zmienia to oczywiście faktu, że najważniejsze są zwycięstwa. Krzysiek mówi dokładnie to samo, bo taki mamy wspólny cel. Rywalizacja przebiega na zdrowych zasadach i wszyscy się nawzajem wspieramy - dodał.
Podopieczni Mariusza Rumaka liczą na kontynuację zwycięskiej serii, a ich wiara w tytuł wciąż pozostaje bardzo duża. - Chcemy być mistrzem i cały czas nie porzucamy tych marzeń. Musimy gonić Legię, a to, że mijają następne kolejki i dystans się nie zmniejsza nie odgrywa wielkiej roli. Wpadka może się zdarzyć Wojskowym nawet w przedostatniej serii. Trzeba być przygotowanym, by ją wykorzystać - stwierdził Gostomski.