W poniedziałek Flota Świnoujście rozstała się z Bogusławem Baniakiem, którego przygoda nad morzem okazała się klapą. "Bebeto" obiecywał, że spokojnie utrzyma drużynę w I lidze, a ponadto nauczy ją "futbolu na tak". Tymczasem Flota balansuje na granicy strefy spadkowej, a jej poczynania ofensywne wołały o pomstę do nieba. Dość powiedzieć, że Wyspiarze strzelali mniej niż gola na mecz, a ich stadion był najnudniejszym na całym szczeblu centralnym w Polsce.
Faworytem mediów i kibiców na następcę Baniaka był od początku Tomasz Kafarski. Inni trenerzy przewijali się w typowaniach rzadko i wyłącznie jako opcje awaryjne.
[ad=rectangle]
Kafarski wraca do Świnoujścia po niemal roku. Znów zostaje zatrudniony jako trener-ratownik i znów stawia się przed nim konkretne zadanie - utrzymanie. Tego z poprzedniego sezonu, czyli wywalczenie awansu - nie wykonał. Krótką, dwumiesięczną przygodę nazywa się często "piękną katastrofą", bo choć wyniku nie zrobił, to trudno było nie zauważyć pozytywnego wpływu trenera na drużynę.
Flota grała ciekawą, ofensywną piłkę, jakiej w Świnoujściu nie widziano od lat. Nie odstawała w żadnych aspekcie rzemiosła w rywalizacji z obecnymi klubami T-Mobile Ekstraklasy - Cracovią oraz Zawiszą Bydgoszcz. Ba, na koniec sezonu rozniosła 4:1 Termalicę Bruk-Bet Nieciecza. Potwierdzają to statystyki. Flota strzeliła 23 gole w 13 meczach, co daje średnią 1,93 gola na mecz. Dla porównania - drużyna Baniaka miała średnią 0,78. Pod względem gry obronnej Kafarski miał najlepszy bilans ze wszystkich trenerów klubu w I lidze.
- Zabrakło wtedy ciut szczęścia, żebyśmy teraz mieli Ekstraklasę w Świnoujściu. Nie udało się... co można innego powiedzieć. Z trenerem Kafarskim współpracowało się super, mogę o nim mówić w samych superlatywach - potwierdzał Michał Stasiak.
Dlaczego więc nie udało się wykonać zadania? Przypomina się głównie spotkanie z Kolejarzem Stróże, w którym Kafarski zaryzykował i pomylił się. Dał odpocząć pierwszoplanowym piłkarzom, a postawił na dublerów, którzy zawiedli. Porażka 0:1 po golu Marcina Stefanika i 90 minutowym biciu głową w mur praktycznie zamknęła świnoujścianom drzwi do awansu.
Po sezonie Kafarskiego namawiano na przedłużenie kontraktu, ale wybrał przenosiny do Olimpii Grudziądz. Tam furory nie zrobił, miał problem z poukładaniem zespołu w obronie i ustabilizowaniem jego formy. Olimpia potrafiła zrównać się punktami z liderem, ale całą piłkarską jesień zakończyła na 7. miejscu. W Grudziądzu przyjęto to z rozczarowaniem i postanowiono dać szansę Dariuszowi Kubickiemu.
Teraz przed nowym-starym trenerem świnoujścian walka o utrzymanie. W sobotę Flota podejmie Stomil Olsztyn. Przed nią także domowe mecze z Wisłą Płock i Okocimskim Brzesko oraz wyjazdowe z GKS-em Tychy, PGE GKS-em Bełchatów i Sandecją Nowy Sącz.
Kafarski zastał w szatni drużynę, którą zna. Obronę i środek pola zestawi prawdopodobnie z zawodników, których prowadził. W bramce zamiast Grzegorza Kasprzika stanie Darko Brljak, który prezentuje podobne umiejętności. Problemem może okazać się obsada młodzieżowca i przede wszystkim linii ataku. We Flocie nie ma już ani Arkadiusza Aleksandra, ani Charlesa Nwaogu, ani nawet Christiana Nnamaniego, który akurat pod wodzą Kafarskiego poczynał sobie poprawnie. Aktualnie najskuteczniejszy napastnik w kadrze ma na koncie dwa gole.
- Może zaskoczę niektórych, ale nie będzie wielkich zmian personalnych w jedenastce. Drużyna jest dobrze przygotowana do rundy wiosennej i zorganizowana. Potrzeba jej trochę świeżości, innego spojrzenia, by wróciła na dobre tory - oznajmił po pierwszym treningu.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
W sobotę Kafarski rozpocznie oficjalnie drugi rozdział w Świnoujściu. Kibice nie zapomnieli, jak umiejętnie poukładał drużynę przed rokiem i dali mu duży kredyt zaufania. Tym razem za stylem musi jednak pójść konkretny wynik, bo następna "piękna katastrofa" może zepchnąć klub na peryferia futbolu (ewentualne przystąpienie Floty do rozgrywek II ligi stoi pod znakiem zapytania).