Artur Długosz: Dla was to spotkanie zakończyło szczęśliwie, ale wcale tak nie musiało być, jakby David Abwo w 88. minucie wykorzystał doskonałą okazję na strzelenie gola. Wszystko w tym meczu mogło się różnie potoczyć.
Jakub Wójcicki: Tak, mecz miał wiele zwrotów akcji. Zarówno Zagłębie Lubin, jak i my, mogliśmy się pokusić o bramkę w regulaminowym czasie gry. Sytuacji było dużo. Zabrakło może trochę skuteczności, może emocje w meczu wzięły nad nami górę, bo Stadion Narodowy robi ogromne wrażenie. Dla nas najważniejsze jest to, że w końcowym rozrachunku to my się cieszymy i wracamy z Pucharem Polski do Bydgoszczy.
[ad=rectangle]
Dużo mówiło się o tym, że na finale będą pustki, ale wy po meczu mogliście się cieszyć z własnymi kibicami.
- Na pewno kibicom należy się ogromny szacunek, bo stawili się w Warszawie w naprawdę super liczbie. Było czuć ich wsparcie. Przy rzutach karnych było zresztą widać w jakiej liczbie pojawili się na tym spotkaniu. Ogromny szacunek dla nich i jesteśmy im bardzo wdzięczni za wsparcie.
Rzuty karne to loteria. Wy ten konkurs jedenastek rozpoczęliście źle...
- Wierzyliśmy do końca. Rzuty karne to jest loteria i zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy jeszcze w stanie powalczyć o zwycięstwo, bo mieliśmy dobrych zawodników, którzy będą strzelali. Do tego wiedzieliśmy też, że Wojtek Kaczmarek dobrze łapie piłkę przy rzutach karnych, co później pokazał.
[b]
Taki przeciągający się konkurs rzutów karnych to dla kibiców dodatkowa dawka emocji, ale i dla was chyba też?[/b]
- Oj na pewno. Emocje były olbrzymie. Najgorsze było to, że już staliśmy z boku, tak jak ja, bo zszedłem z boiska i nie byłem w stanie chłopakom pomóc. Staraliśmy się ich dopingować krzykiem i hasłami mobilizującymi, ale chyba za bardzo do nich to nie trafiało. Cieszymy się bardzo, że trafiali skuteczniej niż Zagłębie i możemy wracać do Bydgoszczy z tym Pucharem Polski.
Spada teraz kamień serca czy też jest dodatkowy pozytywny kop na końcówkę sezonu?
- Ciężko powiedzieć, bo i spada kamień z serca, i jest kop pozytywny. Na pewno te dwie sprawy, bo jest to olbrzymi sukces dla Zawiszy. Ja w najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie tego, że gdy jeszcze trzy lata temu graliśmy w II lidze, teraz zdobędziemy Puchar Polski na Stadionie Narodowym, będziemy śpiewali Mazurka Dąbrowskiego. To jest naprawdę wspaniała chwila dla nas.
Biorąc pod uwagę to zamieszanie z kibicami, europejskie puchary w Bydgoszczy?
- Szczerze mówiąc nad tym się na razie nie zastanawiamy. Chcemy się teraz cieszyć tym Pucharem, a od soboty będziemy myśleli o meczu z Lechem Poznań. To jest dla nas najważniejsze w tym momencie.
To niesamowity sezon dla beniaminka.
- Na pewno niesamowity. Tak, jak mówiłem - niesamowita sprawa zdobyć w pierwszym sezonie Puchar Polski i zakwalifikować się do tej pierwszej ósemki w której rywalizujemy z tymi lepszymi drużynami. Jesteśmy spokojni o ligowy byt. To jest nas duża sprawa, dla całej drużyny. Zrobiliśmy kawał ogromnej roboty w ciągu ostatniego roku i niedługo przyjdzie czas na podsumowanie. Na pewno ono powinno być dobre.
Jak widać się opłacało i teraz się bawią, świętują i cieszą. A wy sobie możecie co najwyżej pogwizdać na Bońka i Osucha w poniedziałek na meczu z Koroną. Dalej trwajcie w bojkocie, bo jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B. Co by nie mówić, karta się odwróciła, zostaliście na dnie w czarnej d*upie i z ręką w nocniku. Jak mi jakiś hools podejdzie z puszką i będzie seplenił, że zbiera na oprawę, to nie ręczę za siebie !! Niech wam się zrzucają na wasze oprawy, używki i inne wynalazki kibice z Bydgoszczy. Banda tre*pów dla których wniesienie rac i kilku flag było ważniejsze od własnej drużyny.
Mieliście dać przykład, że na nogach można iść na mecz i jak by była potrzeba to w samych majtach da się i trzeba kibicować I jak wyszło ?? Jesteście gorsi niż Judasz, bo on się przynajmniej sprzedał za garść srebrników....a Wy swój klub i zawodników sprzedaliście jakby to była rumuńska tirówka. Bez odbioru !!!!!!!!! Czytaj całość
to cytat z niedzielnego głównego wydania Wydarzeń w P Czytaj całość