Sporą niespodzianką w starciu gliwiczan z Pogonią Szczecin był fakt, że kapitanem gospodarzy został młody Radosław Murawski. - Dowiedziałem się o tym tuż przed meczem. Początkowo opaskę miał dostać Mateusz Matras, ale decyzja została zmieniona i to ja byłem kapitanem - skomentował 19-letni zawodnik.
Czy zatem młodzian nie miał tremy przed tym, aby trochę pokrzyczeć na starszych i bardziej doświadczonych kolegów? - Nie chodziło tylko o to, żeby pokrzyczeć. Ktoś musiał pomóc drużynie i byłem to ja. Wszyscy walczyliśmy o to, aby wydrzeć punkty Pogoni. Na szczęście się to udało, bo było blisko porażki - przyznał pomocnik.
Gdy piłkarz Piastunek opuszczał plac gry, jego zespół przegrywał 1:2. - Nie takiego rezultatu oczekiwałem, gdy schodziłem z boiska. Mimo wszystko dobrze, że zdobyliśmy ten jeden punkt i walczyliśmy do końca jako drużyna. Przyniosło nam to wymierne skutki i dopisujemy do swojego konta kolejne "oczko" - powiedział młodzieżowy reprezentant Polski.
Mimo szczęśliwego remisu, nasz rozmówca nie był zadowolony po ostatnim gwizdku sędziego. - Zważając na to, że przegrywaliśmy 1:2 do 92. minuty i wyrównaliśmy, to wszyscy mogą pomyśleć, że jest super i przeszliśmy drogę z piekła do nieba. Prawda jest jednak taka, że wcale tych bramek nie musieliśmy tracić - podsumował "Muraś".