Sebastian Staszewski: Spodziewałeś się, że przed spotkaniami z Czechami i Słowacją odzyskasz reprezentacyjną bluzę z numerem 1?
Artur Boruc: - To pytanie do trenera Beenhakkera. Nie podważam jego decyzji.
Kreowało się mini konflikt powstały rzekomo miedzy tobą a Łukaszem Fabiańskim.
- Oczywiście plotka.
Nie masz żalu do części dziennikarzy, którzy poklepywali cię po plecach a po "aferze lwowskiej" nagle się odwrócili i zaczęli krytykować bez opamiętania?
- To jest ich praca. Piszą to co się sprzedaje i to co jest poczytne. Nie mam do nich żadnych pretensji. Szczerze mówiąc mało mnie to interesuje. Rzadko zaglądam do gazet.
Artur Boruc z przed afery i obecnie to już inny człowiek?
- Nie. Przynajmniej nie pod względem sportowym. Tu absolutnie się nie zmieniłem. Jeżeli chodzi o psychikę i mentalność to pewne sprawy przemyślałem. Może pewne zrozumiałem. Więc czy inny? Pewnie tak, ale to już dotyczy części mojego życia prywatnego a o nim nie lubię opowiadać.
Sądzisz, że ten rozdział w życiu reprezentacji został już zamknięty?
- Nie i tego rozdziału długo się jeszcze nie zamknie. To będzie wspominane przy wielu okazjach.
Porażka ze Słowacją nie oddaliła znacząco naszych szans na awans do RPA?
- Absolutnie nie. Zostało jeszcze kilka ważnych spotkań. Wiadomo, że każdy liczył na trzy punkty zdobyte w Bratysławie, ale jak widać przeliczyliśmy się. Nie ma co panikować, bo eliminacje się jeszcze nie skończyły. Nie ma rywali nie do pokonania, więc awans to dalej sprawa otwarta.
Zabolała cię krytyka po tym meczu? Część kibiców i dziennikarzy ciebie właśnie obwołało "ojcem" tamtej porażki.
- Nie ma to żadnego znaczenia. Całe życie człowiek ma kłopoty. Popełnia większe lub mniejsze błędy a inni go z tego rozliczają. To moja praca i muszę wyciągnąć wnioski a nie siedzieć na kamieniu i płakać.
Wielka wiara kibiców w twoje interwencje nie jest dla ciebie zgubna? Każdy, nawet najmniejszy błąd urasta do miana futbolowej tragedii.
- Nie wiem jak do tego podejść… Ja robię to, co w mojej mocy i nie ważne z kim, to gram jak najlepiej umiem. Nie wolno jednak też bezgranicznie ufać w moje umiejętności, bo ja jestem tylko Boruc.
Celtic Glasgow w Lidze Mistrzów przegrał 0:3 z Manchesterem United rozgrywając jedno z najsłabszych spotkań w tym sezonie. Twoje noty również nie były najwyższe.
- Ten mecz jest dla mnie przeszłością. Przegraliśmy i czasu się nie cofnie. Widzę kolejne, ważne cele.
Poczuwasz się do winy przy utracie drugiej bramki?
- Można mówić, że Boruc znów zawalił gola, ale ja jestem przecież bramkarzem! Piłka była mocno i dokładnie uderzona. Cieszę się, że udało mi się odbić chociaż pierwszy strzał. Stało się tak a nie inaczej. Berbatov dobił i Manchester zdobył gola. Było minęło. Nie pierwsza i nie ostatnia taka sytuacja w mojej karierze.
Teraz Celtom pozostaje już tylko walka o trzecie miejsce i awans do Pucharu UEFA.
- To się jeszcze okaże. Gramy u siebie z Manchesterem i Villareal. Te dwa mecze będą kluczowe. Dopiero po nich będziemy wiedzieć czy awansujemy do kolejnej fazy Ligi Mistrzów czy nie. Jeżeli nie to musimy zrobić wszystko żeby zająć trzecie miejsce.
Brak awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów będzie w Glasgow odebrany jako wielka porażka?
- Myślę, że nie. W poprzednich dwóch latach awansowaliśmy do szesnastki najlepszych zespołów Ligi Mistrzów. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet awansować dalej. Tym razem się nie udało. Przecież nie byliśmy murowanym kandydatem do awansu. Grupa jest wyrównana i każdy miał takie same szansę. Nikt cegłami w nas rzucać nie będzie jak dalej będziemy grać w Pucharze UEFA.
W tabeli ligi szkockiej prowadzicie mając trzy punkty przewagi nad Rangers. Teraz priorytetem jest na pewno obrona mistrzowskiego tytułu z przed roku?
- Dokładnie. Mistrzostwo i Puchar Szkocji. To mamy i to musimy zdobyć.
Nie sądzisz, że przyszedł już najwyższy czas abyś zmienił barwy klubowe?
- Oczywiście chciałbym spróbować sił w innej lidze. A czy tak będzie, zobaczymy za jakiś czas.
Wiele mówiło się o zainteresowaniu Arsenalu, Bayernu czy Milanu. Celtic rzeczywiście otrzymał oferty z tych klubów?
- Nie pamiętam już.
Liczysz, że już w zimowym okienku pojawi się jakaś konkretna propozycja przenosin?
- Nie mam pojęcia. Musimy poczekać. Sezon trwa i jeszcze wiele może się zdarzyć.
Niedawno organizacja FIFPro nominowała cię do grona najlepszych piłkarzy poprzedniego sezonu. Cieszą cię takie wyróżnienia?
- Na pewno tak, ale nie jest to cel mojego życia. Fajnie, że ktoś cię dostrzega, ale ja mam bronić a nie kolekcjonować indywidualne puchary.