Napastnik Rakowa: Przeciwnicy oddają maksymalnie cztery strzały i zdobywają dwa gole. To karygodne

Piłkarze Rakowa Częstochowa po dwóch bramkach Dawida Retlewskiego do przerwy prowadzili z Chrobrym Głogów 2:0, ale nie zdołali sięgnąć po trzy punkty. Napastnik Rakowa nie ukrywał frustracji.

Częstochowianie od mocnego uderzenia rozpoczęli sobotni pojedynek z liderem rozgrywek drugiej ligi grupy zachodniej i po osiemnastu minutach prowadzili już 2:0. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Dawid Retlewski, który Amadeusza Skrzyniarza pokonał najpierw strzałem w długi róg po rzucie rożnym, a następnie głową po centrze autorstwa Krzysztofa Napory. Podopieczni Jerzego Brzęczka w pierwszej połowie pozostawili po sobie zdecydowanie lepsze wrażenie, niż lider rozgrywek i mogli pokusić się nawet o kolejne bramki. Role odwróciły się jednak po przerwie. Do głosu doszedł Chrobry i zdołał doprowadzić do wyrównania. - Ciężko cokolwiek powiedzieć, bo jesteśmy bardzo zdenerwowani. Schodząc na przerwę mieliśmy wynik 2:0. Byliśmy niemal przekonani, że uda nam się utrzymać ten wynik i zdobyć trzy punkty. Myśleliśmy, że może będziemy w stanie dołożyć jeszcze jedną bramkę, a stało się inaczej - rozkładał bezradnie ręce autor dwóch bramek dla gospodarzy.

Raków po dwóch porażkach zapisał na swoim koncie pierwszy punkt w rundzie wiosennej, ale w szeregach gospodarzy próżno było szukać radości i uśmiechu na twarzach poszczególnych zawodników. Najskuteczniejszy gracz Rakowa zwraca uwagę na błędy w obronie, które częstochowski zespół kosztują bardzo wiele. - Mam nadzieję, że suma szczęścia się wyrówna, bo nie ma co ukrywać, że po raz kolejny przeciwnicy oddają może maksymalnie cztery strzały na bramkę i padają z nich dwa gole. W poprzednich meczach oddawali dwa strzały i zdobywali dwa gole. To jest karygodne. Wierzę, że w kolejnych spotkaniach zagramy wreszcie na zero z tyłu i uda się nam zdobyć, jak w każdym spotkaniu chociaż jedną bramkę - dodaje Retlewski.

Gra w defensywie jest w ostatnich meczach prawdziwą piętą achillesową drużyny Jerzego Brzęczka. W poprzednim spotkaniu przegranym 1:2 z Rozwojem Katowice przy obu bramkach nie popisali się defensorzy, a od wyższej porażki zespół uchronił bramkarz, Mariusz Stępień, który wybronił rzut karny. Trzeba otwarcie powiedzieć, że Chrobry w Częstochowie nie zachwycił, ale skrzętnie wykorzystał błędy w szykach obronnych częstochowian. - Broni cały zespół i podobnie wygląda z atakiem. Czasami jest tak, że boczny obrońca wrzuci piłkę i napastnik strzeli bramkę, a mówi się, że to dzieło napastnika. Bronimy tak naprawdę wszyscy. Począwszy ode mnie, a kończąc na bramkarzu - tłumaczy 22-letni snajper.

W następnej kolejce częstochowianie będą pauzować ze względu na wycofanie się z rozgrywek KS-u Polkowice. Częstochowianom z urzędu przypadną w udziale trzy punkty, a zespół będzie miał czas na regenerację sił i psychiczny odpoczynek. Inaczej do sprawy podchodzi jednak Retlewski. - Patrząc na siebie, to najchętniej rozegrałbym jutro jeszcze jedno spotkanie, żeby zmazać tą plamę - podkreśla były gracz Miedzi Legnica.

Retlewski jest w tym sezonie wyróżniającą się postacią w zespole prowadzonym przez Jerzego Brzęczka. W spotkaniu z Chrobrym zdobył swoją dziewiąta i dziesiątą bramkę w bieżących rozgrywkach. W rundzie wiosennej na cztery bramki zdobyte przez Raków aż trzy były dziełem 22-latka, ale nie pozwoliły zainkasować drużynie trzech punktów w żadnym z meczów. - Oby dały utrzymanie - puentuje Dawid Retlewski.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Źródło artykułu: