Sytuacji na podwyższenie wyniku było co niemiara, ale celowniki piłkarzy z Gliwickiej były albo rozregulowane albo kapitalnie między słupkami spisywał się Piotr Misztal. W efekcie, podopieczni trenera Wleciałowskiego stracili prowadzenie pod koniec spotkania. - Oglądamy mecze ligi angielskiej, czy innych lig. Tam drużyny, które wygrywają 1:0 są konsekwentne i utrzymują ten wynik do końca, jeśli nie mogą podwyższyć prowadzenia. Czasem jest tak, że nic nie chce wpaść. Piłka jest taka, że jeden błąd, złe ustawienie w polu karnym mogą zdecydować o ostatecznym rezultacie - żałuje kolejnej niewykorzystanej szansy Daniel Feruga, były piłkarz GKS-u Tychy.
Marnowane na potęgę okazje strzeleckie rybniczan zemściły się w 83. minucie starcia, kiedy "jedenastkę" na gola zamienił Paweł Smółka. Tym samym komplet punktów przeszedł ekipie ROW-u koło nosa. - Myślałem jeszcze, że sędzia podyktuje rzut wolny, bo przewinienie miało miejsce na linii pola karnego... To już siódmy rzut karny przeciwko nam w sezonie - zauważył 25-latek, którego zdaniem zielono-czarni również powinni stanąć przed szansą zdobycia bramki z jedenastego metra.
- Nam też należał się karny. Myślę, że było słychać na balkonie prezesa, gdy zawodnik z Tychów trafił mnie w ochraniacz. Ale nam chyba nie będzie to dane w tym sezonie - dodaje "Feri", który przebywał na boisku pełne dziewięćdziesiąt minut. Część fanów nie była jednak do końca zadowolona z jego postawy, licząc na kolejne gole bramkostrzelnego pomocnika.
- Jeżeli ktoś mówi, że w meczu mi nie wychodziło, to muszę to przeanalizować. Wydaje mi się, że zagrałem dobre zawody, miałem dwa kluczowe zagrania. Wiadomo, że kibice wymagają ode mnie bramek, bo to jest normalne. GKS był tak ustawiony, że Mariusz Zganiacz był cały czas przy mnie i byłem zmuszony szukać sobie miejsca, ale gdy miałem piłkę potrafiłem się znaleźć, czy dograć jak chociażby do Idrissy na sam na sam - komentuje Feruga.
Piłkarz z Rybnika mógł zapisać na swoje konto kolejną zdobycz. Jednak dziesiątą bramkę w sezonie odebrał mu golkiper gości. - Piotrek Misztal wyjął mi piłkę spod poprzeczki - żałuje gracz ROW-u. - Na pewno oczy są skierowane na moją grę, ale nie będę w każdym spotkaniu zdobywał bramek. Wydaje mi się jednak, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej - zapowiada lider zespołu.
Tracąc zwycięstwo w ostatnich minutach potyczki śląski beniaminek I ligi stał się niekwestionowanym rekordzistą w odnoszeniu remisów. - Po raz kolejny remisujemy, to już dwunasty raz w sezonie, a to chyba trochę przesada. Trzeba zapomnieć i znów wyciągnąć wnioski. Była motywacja, ale był też ten nieszczęsny karny. GKS stworzył chyba jedną sytuację, do tego straciliśmy gola po stałym fragmencie gry. My stworzyliśmy tych okazji strzeleckich dziesięć. Niestety, ale gdy nie ma bramki na 2:0, to tak to wygląda. Brakuje nam jeszcze pięciu, sześciu minut koncentracji. Jeśli już nie można podwyższyć, to trzeba wynik dowieźć do końca. Tak robią klasowe drużyny - puentuje Daniel Feruga.