Gliwiczanie polegli bezdyskusyjnie, ale wracają myślami do początku drugiej połowy. Wtedy mogli wyrównać. - Mieliśmy sytuację na 1:1 i szkoda, że to nie wpadło. Z drugiej strony trzeba przyznać, że przed przerwą dopisywało nam szczęście, bo gdyby Łukasz Teodorczyk wykorzystał wszystkie swoje szanse, to gospodarze prowadziliby dużo wyżej niż 1:0. Mimo to szkoda, bo kto wie jak potoczyłby się pojedynek, gdyby ten wyrównujący gol dla nas padł - powiedział Kornel Osyra.
Młody defensor podkreślił, że na Kolejorzu ciążyła większa presja. - Poznaniacy chcieli i musieli wygrać. Zależało im też na jak najwyższym wyniku, dlatego tak bardzo nacierali. My zakładaliśmy, że poczekamy na swoją szansę. Jak widać, nie udało się. Nie możemy się jednak załamywać, bo wtedy będzie tylko gorzej.
Osyra ma miejsce w składzie kosztem bardziej doświadczonych kolegów (choćby Jana Polaka czy Csaby Horvatha), co musi go cieszyć. - Szanse, jakie dostaję od trenera, są dla mnie bardzo ważne, ale przy takim wyniku nie ma żadnych powodów do zadowolenia. Na to, że teraz gram pracowałem całą zimę, a dobrą formę chcę potwierdzać w każdym pojedynku - zaznaczył.
Zespół Marcina Brosza traci do pierwszej ósemki trzy oczka i nie porzuca marzeń o dostaniu się do grupy mistrzowskiej. - Absolutnie nie składamy broni, tym bardziej, że dystans nie jest duży. Musimy tylko złapać odpowiedni rytm, zacząć strzelać gole i wtedy wszystko stanie się możliwe. Sezon na pewno nie jest jeszcze stracony. Dużo będzie zależeć od wyniku starcia z Podbeskidziem. W niedzielę przekonamy się, czy powalczymy o pierwszą ósemkę, czy będziemy się musieli skupić na batalii o utrzymanie - zakończył Osyra.