Marcin Ziach: W I lidze trwa przerwa, ale ostatnie miesiące nie były czasem łatwym. Czeka was spore wyzwanie sportowe i organizacyjne.
Wojciech Cygan: Jest wyzwanie i czujemy jego powagę. Przede wszystkim jednak staramy się zachować spokój. Oczywiście jakieś działania pod kątem realizacji tych zadań były podejmowane, ale przyjęliśmy taką taktykę, że żadne nerwowe ruchy nie będą wykonywane. Dokonaliśmy kilku zmian, ale nie była to rewolucja. Wierzymy, że podjęte przez nas działania przyniosą dobre owoce.
Kadra GKS-u nie zmieniła się znacznie w porównaniu z rundą jesienną. Do Katowic trafiło dotąd zaledwie dwóch nowych graczy.
- Pozyskaliśmy rosłego obrońcę Radosława Sylwestrzaka i wierzymy, że podniesie on rywalizację w linii defensywnej naszego zespołu. Ponadto wzmocniliśmy atak wypożyczeniem Szymona Skrzypczaka z Górnika Zabrze. Okno transferowe jeszcze się nie zamyka i coś może się jeszcze wydarzyć, ale nie będziemy nic robić na siłę. Myślę, że szczęśliwie finalizując rozmowy z Górnikiem będziemy mogli powiedzieć, że kadra GKS-u na rundę wiosenną została wzmocniona.
To będzie GKS Katowice, który na wiosnę będzie walczył o awans do T-Mobile Ekstraklasy?
- Budujemy kadrę zespołu, który w chwili obecnej namaszczony jest do walki o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Zatem awans do elity, to cel, który zarząd oficjalnie przed drużyną na wiosnę stawia?
- W każdej rundzie walczy się o jak najwyższe cele. Nasza sytuacja w tabeli jest taka, że nie trzeba być żadnym ekspertem, żeby mieć świadomość, że dla GieKSy walka o najwyższe cele jest równoznaczna z bitwą o awans do T-Mobile Ekstraklasy. Nikt nie będzie przed drużyną nakreślał sloganów "ekstraklasa albo śmierć", jak to już bywało w przeszłości. Myślę, że wszyscy w klubie, i zarząd, i zawodnicy chcą walczyć o ten awans i będziemy robić wszystko, by ten cel osiągnąć.
Zanim jeszcze zawodnicy wybiegną na boisko GKS Katowice czeka gala z okazji jubileuszowa.
- Przygotowujemy się do hucznych obchodów jubileuszu 50-lecia klubu. Będzie o tych obchodach głośno, zapewniam. Szykuje sie tydzień pełen atrakcji związanych z wielkim dla naszego klubu świętem. Cieszę się, że to akurat mnie przypadło w udziale wprowadzenie klubu w drugie półwiecze istnienia.
Ostatnie lata były dla GieKSy okresem wzlotów i upadków. Nie był to dla klubu czas łatwy...
- Była to taka katowicka sinusoida. Ostatnie lata w historii GKS-u Katowice przypominały wyniki EKG i nie było to EKG człowieka zdrowego, a zawałowca. Ostatnio w sprawach organizacyjnych udało się wiele spraw wyprostować i cały czas wiele w tej materii się dzieje. Mam nadzieję, że z tego stanu zawałowego wyjdziemy i będziemy organizacyjnie patrzeć wyłącznie wzwyż.
Bardzo odbija się klubowi czkawką to co działo się w GKS-ie za czasów Ireneusza Króla?
- Odbija się i będzie się odbijać, bo sytuacja zastana w klubie nie była łatwa. Wszystkie te sprawy powoli prostujemy i wszystko to ulega poprawie. Nie jest to być może poziom organizacyjny, który chcielibyśmy osiągnąć, ale mając w pamięci wszystko co działo się w klubie półtora roku temu, kiedy GKS był przedmiotem utarczek słownych i zapowiadana była licytacja klubu dziś na pewno nastał czas spokojniejszy. Mamy silnego partnera w mieście Katowice, cały czas powiększa się też grono sponsorów i reklamodawców. Wszystkie te działania prowadzą do tego, że będziemy niebawem mogli się cieszyć z dobrze poukładanego klubu.
Zważywszy na fakt, że cały czas pewne sprawy się prostują uważa pan, że GieKSa jest już gotowa na awans czy wolałby pan powalczyć o niego za rok?
- To nie ma znaczenia co ja bym chciał. Można mieć pieniądze na koncie i spokojną przyszłość, a brak sukcesu sportowego może wszystko złamać. Jesteśmy w takiej sytuacji sportowej, że nie powinniśmy myśleć o przekładaniu walki o awans na przyszły sezon. Często bywam na meczach klubów T-Mobile Ekstraklasy i jestem przekonany, że GieKSa coraz bardziej przypomina klub - być może nie bardzo dobrze - ale nieźle poukładany organizacyjnie.
Sportowo zespół także zaczyna przypominać drużynę, jaką kibice oglądać przy Bukowej by chcieli.
- W pionie sportowym stale widać zmiany i są to zmiany na lepsze. Spotykam się z opiniami, że można było w tym oknie transferowym zdziałać więcej, ale mam co do tego spore wątpliwości. Nie wiem, po co zmieniać coś co funkcjonowało dotychczas dobrze. Wynik sportowy jesienią był fajny i mam nadzieję, że wiosną będzie on co najmniej taki sam, a nawet lepszy.
Miasto Katowice na poważnie włączyło się w pomoc klubowi. Można już powiedzieć z całą mocą, że GieKSa jest klubem miejskim.
- A będzie jeszcze bardziej miejskim, bo po przejęciu przez miasto kolejnego pakietu akcji do Katowic należeć będzie już 60 proc. udziałów. Taki wariant został zaaprobowany przez włodarzy miasta i my, jako klub, możemy się tylko cieszyć, że mamy tak silnego i stabilnego właściciela.
Łyżką dziegciu w beczce katowickiego miodu jest stadion. Kiedy GKS zagra na nowej Bukowej?
- To nie jest pytanie do mnie. Klub w rozmowach z przedstawicielami miasta swoje propozycje i uwagi już przekazał. My nie jesteśmy jednak inwestorem i ciężar finansowania tej inwestycji będzie spoczywał na barkach miasta. Jestem przekonany, że miasto przeprowadzi analizę i podejmie słuszne kroki w tej sprawie. Na pewno nie jest tak, że w mediach będziemy wygłaszać do miasta apele, bo mamy inne sposoby komunikacji.
Jakie są pana życzenia na drugie 50-lecie GKS-u Katowice?
- Na pewno chciałbym, żeby ta sinusoida już nie była udziałem GieKSy. Chciałbym, żebyśmy w przyszłości rozmawiali o zbudowanym na solidnych postawach sportowych i organizacyjnych klubie T-Mobile Ekstraklasy.