Chciałem zdobyć gola, ale wyszło jak wyszło - rozmowa z Marcinem Folcem, napastnikiem Piasta Gliwice

Podczas gdy napastnicy większości drużyn ekstraklasy marzą o jednej, może dwóch, sytuacjach do strzelenia gola krakowskiej Wiśle, i to na dodatek na jej stadionie, Marcin Folc miał ich co najmniej trzy. Zamiast jednak wykorzystać chociaż jedną z nich, a miały one miejsce przy wyniku bezbramkowym, strzelał na wiwat. Czy napastnik Piasta, podobnie jak większość piłkarzy w ekstraklasie mają zakodowane, że o gole na Reymonta jest tak ciężko jak o transfer do Premiership? - Starałem się ze wszystkich sił. Szkoda, że się nie udało - powiedział dla serwisu SportoweFakty.pl Marcin Folc.

Maciej Krzyśków: Chyba sam nie spodziewałeś się przed meczem, że możesz mieć tyle okazji do strzelenia gola Wiśle i to na jej stadionie?

Marcin Folc: Jak widać na przykładzie meczu z Wisłą, z każdym zespołem można mieć sytuacje do zdobycia bramki. Szkoda tylko, że ich nie wykorzystaliśmy. Okazje, które stworzyliśmy, powinniśmy zamieniać na gole. Szkoda.

Patrząc na pana pojedynki z Marcelo, można było dojść do wniosku, że już na sam dźwięk słowa: Marcelo i jego napis na koszulce, przez pana głowę przeszła myśl: z nim nie mam szansy wygrać żadnego pojedynku

- Nie myślałem o tym, więc nie mam powodu, żeby się obrażać (śmiech). Starałem się ze wszystkich sił walczyć. Miałem okazje, jednak moje strzały były niecelne. Gdyby leciały w światło bramki to kto wie, jaki byłby wynik spotkania z Wisłą.

Na początku drugiej połowy wydawało się, że wreszcie wygrałeś pojedynek z Marcelo i będziesz sam na sam z Mariuszem Pawełkiem. Brazylijczyk ostro jednak pana zaatakował, gwizdek sędziego milczał...

- Powiem szczerze, że muszę zobaczyć tą sytuację na powtórce w telewizji. Marcelo raczej nie dotknął wtedy piłki, a ze mną miał kontakt i to dość mocny. Ciekawy jestem, jak to będzie wyglądało, gdy zobaczę to starcie jeszcze raz w telewizji.

Graliśmy naprawdę dobrze, stwarzaliśmy wiele sytuacji, ale wyjeżdżamy z Krakowa z niczym - praktycznie od każdego zawodnika drużyny, która w tym sezonie przyjeżdżała na Reymonta, oprócz Lecha Poznań, można było usłyszeć takie zdanie. Czy nie jest tak, że jeszcze przed meczem, ba, przed sezonem tak działa magia nazwy Wisła Kraków, że drużyny z góry skazują się na porażkę w Krakowie?

- Przyjechaliśmy na mecz z Wisłą z nastawieniem na walkę. Zakładaliśmy także zdobycie gola, który mógłby nam zapewnić jakąś zdobycz punktową. Nie ma co ukrywać - Wisła jest mistrzem Polski, a w swoich szeregach ma wielu bardzo dobrych zawodników. Nie wypadliśmy na jej tle niekorzystnie. Pokazaliśmy, że mamy charakter i możemy stawić czoła takim zespołom jak Wisła.

Marcin Radzewicz powiedział po zakończeniu spotkania, że planem na drugą połowę była taka sama taktyka jak na pierwszą odsłonę tego meczu. Tymczasem z tego planu nie wyszło absolutnie nic, bo po przerwie wasza gra nie przypominała tego, co oglądaliśmy przed przerwą

- Jeszcze przed meczem mieliśmy założenie, żeby grać z Wisłą agresywnie. W pierwszej połowie sztuka ta nam się udawała. Może zabrakło nam sił w drugiej połowie i troszeczkę się cofnęliśmy głębiej na własną połowę? Pod koniec meczu znowu jednak przycisnęliśmy Wisły, ale niestety dla nas, zakończyło się to utratą drugiego gola.

Za wami spotkania z wielką trójką naszej ligi - Legią, Lechem i Wisłą. Która drużyna wywarła na tobie największe wrażenie i możesz ją już teraz wskazać jako głównego kandydata do tytułu mistrza Polski?

- Wszystkie zespoły są mocne w naszej lidze. Trzeba walczyć jak równy z równym w każdym spotkaniu. Do gry z obojętnie jakim rywalem należy podchodzić z takim nastawieniem, jakby się grało na przykład z Wisłą. Trzeba dawać z siebie wszystko.

Skoro trudno jest porównać wymienione przez mnie drużyny, to może łatwiej będzie z obrońcami tych drużyn, z którymi miałeś okazję się mierzyć. Arboleda, Astiz, Choto, Marcelo a może Głowacki - który obrońca najwięcej napsuł krwi Marcinowi Folcowi?

- Ciężko tak przedstawiać całą sprawę. Wszyscy wymienieni obrońcy są bardzo dobrzy, a pojedynki z nimi nie są łatwe.

Zostawmy zatem drużyny, z którymi już graliście. Teraz czeka was seria spotkań z teoretycznie słabszymi zespołami, w których nierzadko będziecie faworytem do zwycięstwa

- To, że teoretycznie kolejni nasi rywale są w naszym zasięgu nie oznacza, iż będą to spotkania dla nas łatwe. Kto wie, może to będą nawet trudniejsze spotkania? Tak jak wspomniałem wcześniej, najważniejsza w tych, i w kolejnych meczach również, będzie maksymalna koncentracja i walka o punkty.

Kibice po meczu z Wisłą skandowali: Chcemy stadionu, w Gliwicach chcemy stadionu. Tymczasem nie wiadomo, jak długo jeszcze będziecie musieli korzystać z obiektu Odry Wodzisław. Taka sytuacja, kiedy pełni się rolę gospodarza, a w zasadzie gra się na obcym stadionie, na pewno nie jest dla was korzystna

- Nie gra nam się źle w Wodzisławiu. Nasi kibice tam przyjeżdżają i nas wspierają. Nie mniej jednak liczę, że miasto Gliwice stanie na wysokości zadania i Piast doczeka się swojego obiektu dostosowanego do gry w ekstraklasie.

Komentarze (0)