Twierdza Wrocław dalej niezdobyta (relacja)

Śląsk Wrocław i Arka Gdynia przed spotkaniem byli sąsiadami w tabeli. Teraz wrocławianie odskoczyli od rywali na trzy punkty. Zawodnicy z Dolnego Śląska objęli prowadzenie w 16 minucie, kiedy to bardzo ładną bramkę zdobył Sebastian Mila. Stan meczu wyrównał Anderson Silva. Gola na wagę trzech punktów dla WKS-u zdobył niezawodny Tomasz Szewczuk.

W poprzednim wrocławianie pokonali zespół z Gdyni 2:0. Tym razem kibice liczyli na podobny rezultat, gdyż nic tak jak zwycięstwo nad Arką nie poprawia nastroju fanom zespołu ze stolicy Dolnego Śląska.

Początek meczu byś dość niemrawy w wykonaniu obu zespołów. Przez pierwsze pięć minut obydwa zespoły badały swoje możliwości. W 7. minucie Krzysztof Ostrowski ostro zacentrował w pole karne, do piłki nie dobiegł jednak Sebastian Mila. W ciągu kilku następnych minut zarysowywała się przewaga gospodarzy. W 13. minucie groźnie skontrowali zawodnicy z Gdyni. Piłkę podawał Damian Nawrocik, a strzelał Tomasz Sokołowski. Futbolówka przeleciała nad poprzeczką. W 16. minucie fani Śląska unieśli ręce do góry triumfalnym geście. Świetną akcję WKS-u zapoczątkował Krzysztof Ostrowski, który przebiegł z piłką dobre kilkadziesiąt metrów, po czym po podał ją do wbiegającego w pole karne Mili, a ten był zupełnie niepilnowany, spokojnie przymierzył w długi róg pod poprzeczkę i uderzył w taki sposób, że Norbert Witkowski tylko popatrzył, jak piłka grzęźnie w siatce. Była to już trzecia w sezonie bramka pomocnika Śląska, który jest prawdziwą gwiazdą zespołu. - Jadąc do Wrocławia wiedzieliśmy, co jest siłą Śląska. Oprócz trenera to oczywiście Sebastian Mila i stałe fragmenty gry - powiedział po meczu Czesław Michniewicz, trener zespołu z Gdyni.

Piłkarze Arki stan meczu mogli wyrównać w 21. minucie. Wtedy to po świetnym dośrodkowaniu Marcina Wachowicza z lewego skrzydła, strzał głową oddał Grzegorz Niciński i Jacek Banaszyński wybił zmierzającą pod poprzeczkę piłkę na rzut rożny. Chwilę później po raz kolejny dał o sobie znać Wachowicz, który uderzył atomowo z 18 metrów - jednak nad poprzeczką. W tej części przewagę posiadali goście. W 28. minucie główkował Niciński, lecz niecelnie. Po pół godzinie gry tempo meczu spadło. Zawodnicy z Gdyni starali się atakować i posyłać sporo dośrodkowań w pole karne Śląska. Mało było jednak strzałów. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się prowadzeniem gospodarzy, tuż przed samą przerwą bramkę dla zespołu prowadzonego przez Czesława Michniewicza zdobył Santos Silva Anderson. Z prawej strony centrował Sokołowski, a piłkę do siatki głową z najbliższej odległości wpakował zupełnie niepilnowany gracz Arki. - Moment nieuwagi i straciliśmy gola na 1:1, dostaliśmy bramkę do szatni. Szkoda - powiedział Antoni Łukasiewicz. Chwilę później arbiter zakończył pierwszą część widowiska.

Od początku drugiej części meczu do ataku zdecydowanie ruszyli goście, którzy chcieli wyjść na prowadzenie. W 47. minucie po faulu na Damianie Nawrociku sędzia odgwizdał rzut wolny. Do piłki ustawionej około 25. metrów od bramki Banaszyńskiego podszedł Krzysztof Przytuła. Strzelił on jednak prosto w nogi wybiegających z muru graczy Śląska. W 50. minucie bardzo niecelny strzał z dystansu oddał Janusz Gancarczyk. Minutę później mocno musiał się natrudzić Witkowski, który zmuszony był dalekim wyjściem ratować sytuację i wybijać piłkę spod nóg Gancarczyka. Od tego momentu spotkanie stało bardzo atrakcyjnym widowiskiem. Atakowali raz gracze jednego zespołu, raz drugiego. Spotkanie było toczone w bardzo szybkim tempie i obfitowało w sporą ilość sytuacji strzeleckich. W 56. minucie doskonałą okazję na objęcie prowadzenia mieli gdynianie. Tuż przed własnym polem karnym w fatalny sposób piłkę stracił Sebastian Dudek. Na natychmiastowy strzał zdecydował się Krzysztof Przytuła. Futbolówka przeleciała jednak tuż obok bramki gospodarzy. Kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Oporowskiej odetchnęli z ulgą. W odpowiedzi minimalnie niecelnie strzelał Sebastian Mila. Piłkarze nie zwalniali jednak tempa. W 60. minucie potężnie z dystansu huknął Dariusz Ulanowski, tuż nad poprzeczką. Dwie minuty później wbiegającego w pole karne Krzysztofa Ostrowskiego ubiegł Witkowski. Chwilę później przed kolejną szansą stanęli wrocławianie. Rzut wolny świetnie rozegrał Mila, piłka powędrowała na 16 metr do Antoniego Łukasiewicza, a ten uderzył przy słupku i sprawił sporo kłopotów Witkowskiemu. W 68. minucie Arka powinna wyjść na prowadzenie. Po centrze z lewej strony boiska, głową uderzał Grzegorz Niciński, ale instynktownie obronił Jacek Banaszyński. W odpowiedzi szczęścia znów próbował Łukasiewicz, lecz i tak razem nieskutecznie. Sekundy później groźny strzał Tomasza Szewczuka na rzut rożny wybił golkiper zespołu z Gdyni. Trzy minuty później groźnie było tym razem pod bramką gospodarzy. Bezpośrednio z rzutu rożnego uderzał Wachowicz, Banaszyński wypuścił piłkę z rąk, lecz zaasekurowali go obrońcy Śląska.

W 73. minucie wrocławianie objęli prowadzenie. Po podaniu Sebastiana Dudka, Janusz Gancarczyk oddał bardzo ładny techniczny strzał, piłkę do boku sparował Witkowski, ale dobitka niezawodnego Szewczuka była już skuteczna. Szał radości ogarnął stadion przy ulicy Oporowskiej. Po bramce dla Śląska tempo gry paradoksalnie spadło. Wrocławianie zaczęli szanować piłkę, a Arka nie potrafiła sforsować ich defensywy. W doliczonym czasie gry główkował jeszcze Łukasiewicz, lecz nad poprzeczką. - Po tym meczu mamy ogromny niedosyt. Myślę, że w zupełności nam się należał tutaj jeden punkt. A może i nawet trzy - stwierdził po spotkaniu Bartosz Karwan, gracz zespołu z Gdyni.

Śląsk Wrocław zasłużenie pokonał Arkę Gdynia i w dalszym ciągu jest niepokonany na własnym stadionie. Wrocławianie dotychczas ponieśli tylko jedną porażkę w lidze. Apetyty kibiców na wysokie miejsce w tabeli rosną z każdym następnym pojedynkiem. - Ten sezon jest taki badawczy, musimy najpierw zbadać sytuację jak będziemy się prezentować - deklaruje jednak bohater meczu z Arką Gdynia, Sebastian Mila.

Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 2:1 (1:1)

1:0 - Mila 16'

1:1 - Anderson 45+2'

2:1 - Szewczuk 73'

Składy:

Śląsk Wrocław: Banaszyński - Socha, Pawelec, Celeban, Wołczek (75' Wójcik), Ostrowski, Łukasiewicz, Dudek, Janusz Gancarczyk, Mila (77' Ulatowski), Szewczuk.

Arka Gdynia: Witkowski - Sokołowski, Żuraw (27' Łabędzki), Anderson, Płotka (77' Ława), Nawrocik (50' Karwan), Ulanowski, Przytuła, Pietroń, Niciński, Wachowicz.

Żółte kartki: Dudek (Śląsk) oraz Łabędzki (Arka).

Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice).

Widzów: 7000.

Najlepszy piłkarz Śląska: Sebastian Mila.

Najlepszy piłkarz Arki Grzegorz Niciński.

Piłkarz meczu Sebastian Mila.

Komentarze (0)