Jak się później okazało, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Michał Listkiewicz wynegocjował u delegata FIFA zaledwie 30 sekund na przeprowadzenie całej uroczystości. Na murawie, zamiast szefa futbolowej centrali, pojawił się członek zarządu, a także senator Platformy Obywatelskiej, Antoni Piechniczek i to on wręczył doświadczonemu obrońcy okolicznościowy obraz. Publiczność w tym czasie była zajęta wykrzykiwaniem niewybrednych epitetów na temat PZPN. - Ja celowo nie wyszedłem pożegnać wybitnego reprezentanta Polski. Wiedziałem, że gwizdy byłyby jeszcze większe. Podziękowałem Jackowi za wszystko w hotelu, a w Bratysławie dostanie ode mnie zestaw męskich "gadżetów", czyli między innymi krawat, zegarek i pasek do spodni - powiedział dziennikarzowi Gazety Wyborczej Michał Listkiewicz.
Cała sytuacja zbulwersowała jednak selekcjonera Leo Beenhakkera. - Chcieliśmy mu podziękować za to, że tyle razy bronił biało-czerwonych barw. Niestety nie było nam to dane. Nikt nie postarał się, żeby ten szczególny moment jakoś wyeksponować. W takich chwilach wydaje mi się, że żyjemy w dwóch różnych światach. Z jednej strony staramy się robić wszystko, żeby wykreować pozytywną atmosferę wokół kadry i całego polskiego futbolu. Z drugiej pozwalamy, by takie detale tym wszystkim staraniom zaprzeczały - powiedział Holender na konferencji prasowej.
Sam Jacek Bąk z kolei nie był skory do komentarza. Przyznał tylko, że najlepszym prezentem, jaki mógł otrzymać od kolegów, było zwycięstwo z Czechami.