W minionej kolejce piłkarze Śląska Wrocław mieli pokonać Pogoń Szczecin. Mieli, ale ledwo co wyratowali remis. Punkt zawodnikom WKS-u dopiero minutę przed końcem regulaminowego czasu zagwarantował celnym strzałem z rzutu wolnego Przemysław Kaźmierczak. - Chcieliśmy zrehabilitować się po ostatnich porażkach, ale niestety nie udało się. Zawsze jednak lepszy punkt niż zero oczek. Był to mecz walki. Uważam, że jeśli sędzia podyktował taką jedenastkę, to i dla nas powinien być rzut karny, bo były takie kontrowersyjne sytuacje. Sam byłem w polu karnym chwycony i powalony pod bramką - skomentował Sylwester Patejuk.
Wrocławianie mieli w tym roku walczyć o mistrzostwo Polski. Na razie jednak fani WKS-u martwią się czy ich ulubieńcy zdołają awansować do czołowej ósemki. - Strata punktowa do ósemki nie jest duża, jeśli uda się wygrać ostatnie dwa mecze, to zbliżymy się do czołówki - zaznaczył skrzydłowy.
Przed Śląskiem teraz potyczka z Widzewem Łódź, a więc ostatnim zespołem w tabeli. - Na pewno Widzewa się nie boimy i pojedziemy do Łodzi po komplet punktów. Wydaje się, że gramy ostatnio nieźle, tworzymy sytuacje, jest dużo dośrodkowań, strzałów, ale nie udaje się zamieniać tego na bramki. Może brakuje skuteczności, może szczęścia… Miejmy nadzieję, że ta karta się odwróci. Nie ma co załamywać rąk, bo te dwa mecze to jeszcze nie koniec sezonu, będzie jeszcze sporo spotkań wiosną. Trzeba być dobrej myśli - podkreślił piłkarz.
Podopieczni Stanislava Levego łatwego meczu się jednak nie spodziewają. - Walczą o swój byt z nożem na gardle i choćby z tego powodu przed nam się nie położą. Zrobią wszystko, by zdobyć przynajmniej punkt. Jednak patrząc na potencjał naszych drużyn i cele, o jakie gramy, nie możemy jechać do Łodzi z innym zamiarem niż przywiezieniem do Wrocławia kompletu punktów - podsumował Sylwester Patejuk.