Marek Wleciałowski po "czerwonym" debiucie: Przede mną bardzo dużo pracy

Ten debiut na ławce trenerskiej [tag=6713]Marek Wleciałowski[/tag] może zapamiętać na długo. Nie ze względu na spektakularne zwycięstwo jego drużyny, ale kontrowersje sędziowskie i utratę punktów w końcówce meczu.

Nowy szkoleniowiec beniaminka I ligi po ostatnim gwizdku mógł być w siódmym niebie, ale najpierw arbiter spotkania z Olimpią Grudziądz wyrzucił dwójkę jego podopiecznych z boiska, po czym gospodarze stracili dwie bramki. - Jeśli ktoś uważa, że Energetyk ROW Rybnik się podda, to się myli. Postawą mój zespół pokazał, że będzie walczył w każdym meczu, w każdej sytuacji nawet jeśli będzie nas ośmiu na murawie, będziemy grali do końca. Z tego bardzo się cieszę, aczkolwiek mam świadomość, że bardzo dużo pracy przede mną - przyznaje opiekun zielono-czarnych.

- Będziemy analizowali fakty boiskowe. Mamy wiele do zrobienia w swoich drużynach, ale w każdym razie widzę, że pewien kierunek jest wyznaczony. Widać, że zespół w swojej konstrukcji kadrowej ma ograniczone możliwości. Przepisy są takie, a nie inne i w składzie musi być jeden młodzieżowiec - dodaje Wleciałowski.

Najmłodszym zawodnikiem rybniczan był w piątek Rafał Kurzawa, który mógł odwrócić losy meczu. - Mieliśmy w swoich szeregach Rafała, który znalazł się w znakomitej sytuacji, gdzie sędzia uznał, że nie było na nim rzutu karnego w przeciwieństwie do wielu obserwatorów. Był wyróżniającym się piłkarzem, jednak na ławce mamy młodzieżowców, którzy nie są jeszcze przygotowani do tego, żeby grać na poziomie pierwszoligowym, jeżeli chodzi o pełne obciążenie fizyczne i mentalne - uważa trener ekipy z dołu zaplecza ekstraklasy.

Sędzia Jacek Małyszek nie miał z kolei wątpliwości pod drugą bramką, kiedy wskazał na "wapno" i ukarał Marcina Grolika czerwoną kartką, a Adam Cieśliński nie miał problemów ze skierowaniem z rzutu karnego piłki do bramki. - Takich sytuacji, jak ta było kilkadziesiąt, to był mecz walki. Każdy miał prawo pomyśleć, czy był karny, czy nie. Takich starć było dziesiątki i nie było za to kartek. Teraz przed nami problemy kadrowe w defensywie do rozwiązania.

Śląski beniaminek w następnej kolejce również zagra na własnym stadionie. Do Rybnika zawita Termalica Bruk-Bet Nieciecza. - Myślę o następnych spotkaniach, bo widzę, że będą bardzo trudne. Mój zespół chce walczyć, być może w pewnych momentach brakuje doświadczenia, czy umiejętności. Chcemy przygotować się do kolejnego meczu jak najlepiej. To dla nas priorytet - mówi trener Wleciałowski, który nie chciał komentować decyzji arbitra, przed czym natomiast nie powstrzymał się sternik klubu z Gliwickiej, Grzegorz Janik.

- Prezes ma prawo do swojego zdania, takie stwierdzenia trzeba wyważyć zanim się je powie. Wiele spraw na boisku było jednak kontrowersyjnych - puentuje debiutant.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: