Pojedynek ze Stomilem Olsztyn nie najlepiej rozpoczął się dla GKS-u Katowice. Po kwadransie gry śląska drużyna niespodziewanie przegrywała z outsiderem, a potem długo nie potrafiła przełamać defensywy olsztynian. - Dobrej piłki w pierwszej połowie było niewiele z naszej strony. Na pewno po pierwszych czterdziestu pięciu minutach jakiś zawód pozostał - przyznaje Kazimierz Moskal, trener katowickiej drużyny.
Do szatni piłkarze GieKSy schodzili przegrywając jedną bramką, co wpłynęło na nastawienie katowiczan po przerwie. - W drugiej połowie postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Albo uda nam się strzelić bramkę i być może odmienić losy meczu, albo ten mecz przegramy - wyjaśnia 46-latek.
Ironią losu, choć GKS zaatakował od początku drugiej odsłony, to Stomil mógł rozstrzygnąć losy meczu. W świetnej sytuacji znalazł się Yasuhiro Kato, który przegrał pojedynek z golkiperem gospodarzy. - Kluczowym momentem była interwencja Budziłka, który obronił przy stanie 1-0 sytuację sam na sam z Kato. Czasami takie momenty odmieniają losy meczu - przekonuje Moskal.
Trenera GieKSy nie dziwi to, że zwycięstwo jego zespołowi przyszło tak ciężko. - Przed meczem mówiłem, że czekają nas bardzo ciężkie zawody. To samo powiedziałem na odprawie zawodnikom, że bramki strzela się w pierwszej i w dziewięćdziesiątej minucie. Zawsze kiedy się tę zwycięską bramkę strzela, to daje ona radość i trzy punkty - podkreśla opiekun katowiczan.
Chcesz być na bieżąco z newsami o futbolu? Polub nas na Facebooku!
Po końcowym gwizdku sędziego Moskal nie krył satysfakcji z finalnego rezultatu. - Cieszę się, bo Stomil postawił nam trudne warunki. Zawodnicy dali z siebie wszystko i pokazali charakter. Za to zostali wynagrodzeni - puentuje trener drużyny z Bukowej.