- Z przebiegu spotkania remis raczej nikogo nie krzywdzi. Gospodarze wprawdzie prowadzili grę, ale my wychodziliśmy z groźnymi kontrami i czystych sytuacji mieliśmy dużo więcej. Kolejorz poza golem innych "setek" w zasadzie nie miał - ocenił Jakub Rzeźniczak.
27-letni obrońca nie krył złości po ostatnim gwizdku sędziego. - To nie było związane z samym wynikiem. Chodziło o moją postawę, bo przy bramce wyrównującej mogłem się zachować lepiej. Zbyt szybko chciałem zatrzymać Gergo Lovrencsicsa i "nawinął" mnie do środka. Cóż... Zdarzają się takie błędy, to nieodłączny element futbolu. Tym razem pomyliłem się ja. Mam nadzieję, że wyciągnę z tego wnioski - dodał.
Jak przyznał Rzeźniczak, Legia często zbyt pochopnie atakuje przeciwnika. - To taki grzech pychy. Czasem mamy pewność, że odbierzemy piłkę, a rywal nic nam nie zrobi. Tymczasem dzieje się inaczej i padają po tym bramki. Powinniśmy tego unikać.
Czy niedzielny hit T-Mobile Ekstraklasy spełnił oczekiwania? - W drugiej połowie tak, przed przerwą niekoniecznie. W tym fragmencie nie za bardzo nam się kleiła gra, Lech też na zbyt wiele nam nie pozwolił. Nie stworzył wprawdzie wielu dobrych sytuacji, lecz zepchnął nas do defensywy. Po przerwie było już lepiej - zaznaczył Rzeźniczak.