W pierwszym spotkaniu obu zespołów wszystkie cztery bramki padły przed przerwą. W rewanżu na otwarcie wyniku trzeba było poczekać aż do 64. minuty, kiedy to po zagraniu Jewhena Konoplianki i błędzie Grzegorza Wojtkowiaka piłkę do bramki Artura Boruca zdołał skierować Andrij Jarmolenko.
[i]
- Polacy tym razem dobrze się bronili w praktycznie każdej stronie boiska. Do tego bardzo dużo biegali, wyprowadzali kontrataki i mieli swoje okazje do otwarcia wyniku. Dopiero po zmianie stron zdołaliśmy uspokoić sytuację i nasza gra zaczęła wyglądać lepiej. Kiedy zdobyliśmy gola, przeciwnik się otworzył i powstały wolne przestrzenie, a w efekcie życie stało się prostsze[/i] - analizował po meczu pomocnik Dynama Kijów.
Zespół Mychajły Fomienki musiał w piątek napracować się więcej niż w rozegranym w marcu spotkaniu w Warszawie. - Nasi przeciwnicy skoncentrowali się na defensywie, gdzie byli bardzo rozważni i skupieni. Grając przed własną publicznością, od razu odważnie ruszyli do przodu, a nam udało się to wykorzystać i błyskawicznie strzelić po kontrach dwie bramki. Dlatego też w pierwszym meczu poszło znacznie łatwiej - ocenił Jarmolenko.
Ukraińcy spotkanie w Charkowie zaczęli nerwowo i szybko złapali dwie żółte kartki. Kto wie, jakim rezultatem zakończyłby się pojedynek, gdyby to kadrowicze Waldemara Fornalika jako pierwsi otworzyli wynik. - Nie straciliśmy głowy. Ci, którzy zobaczyli "żółtka", to doświadczeni zawodnicy i natychmiast się uspokoili. Każdy wiedział, o co gra i na co może sobie pozwolić. Trener Fomienko w przerwie powiedział nam, żebyśmy pozostali spokojni - przyznał 24-latek.
Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.