Chojniczanka z wysokiego "C" zainaugurowała rozgrywki w pierwszej lidze, plasując się po dwóch kolejkach na pozycji wicelidera. Jak wiadomo - apetyt rośnie w miarę jedzenia i Pomorzanie z ogromnym optymizmem wyczekiwali konfrontacji z bełchatowskim klubem. Trenerzy obu ekip do spotkania przystąpili z poważnymi problemami kadrowymi - w składzie gospodarzy z powodu kontuzji zabrakło Błażeja Jankowskiego i Tomasza Mikołajczaka, z kolei Kamil Kiereś nie mógł w niedzielę skorzystać m.in. z usług Kamila Wacławczyka, który doznał w piątek urazu kolana. Szkoleniowcy musieli zatem zmienić nieco taktykę i pomyśleć nad nowymi rozwiązaniami.
Spotkanie rozpoczęło się dość brutalnie - po pierwszym kwadransie sędzia trzykrotnie wyciągał żółty kartonik, później mecz się uspokoił i sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. W 36. minucie stadion przy ulicy Mickiewicza mocno się ożywił, gdy piłkę w siatce umieścił Maciej Ropiejko, ale arbiter szybko orzekł spalonego. Gdy wydawało się, że 45 minut walki zakończy się bezbramkowym remisem, gola do szatni po dośrodkowaniu Mateusza Maka zdobył głową Paweł Baranowski.
Wynik do przerwy zupełnie nie odzwierciedlał obrazu gry, bo spadkowiczowi z Ekstraklasy nic nie wychodziło. Na słowa pochwały zasłużyli za to niezwykle aktywni Grzegorz Wojdyga oraz Tomasz Ostalczyk, ale cały zespół Mariusza Pawlaka imponował ambitną postawą i ogromną wolą walki. Po wznowieniu meczu "Chojna" wyraźnie spuściła z tonu, ale "Brunatni" nie potrafili tego wykorzystać. Do solidnej gry i niebezpiecznych ataków żółto-biało-czerwoni powrócili w ostatnich piętnastu minutach - blisko wyrównania był i Daniel Chyła i Filipe Godinho.
Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w 83. minucie, kiedy Ropiejko został sfaulowany przez Adriana Bastę. Wówczas sędzia podyktował rzut wolny, ale telewizyjne powtórki nie pozostawiały złudzeń - przewinienie piłkarza gości miało miejsce w polu karnym. "11" dla MKS-u jednak nie było i chojniczanie po raz pierwszy od sierpnia ubiegłego roku musieli przełknąć gorycz porażki przed własną publicznością.
Po meczu powiedzieli:
Mariusz Pawlak (trener Chojniczanki):
Po meczu zawsze spotykaliśmy się w lepszych humorach, ale to pierwsza liga. Tu nie będziemy zawsze wygrywać. Oczekiwałem od swoich zawodników nieco więcej, jeśli chodzi o grę ofensywną. Nie pomogły nam nawet zmiany dokonane w drugiej połowie. Być może moich piłkarzy, jak i sędziów sparaliżowała nazwa Bełchatowa. Wszyscy wiedzą, że rzut karny dla nas był ewidentny. Spodziewałem się lepszej obsady arbitrów. Co do Godinho, to Portugalczyk obecnie nie jest jeszcze dobrze przygotowany pod względem fizycznym i motorycznym.
Kamil Kiereś (trener GKS-u Bełchatów): Ciężko wywalczone trzy punkty zawsze cieszą. Przyjechaliśmy na trudny teren do Chojnic. Mamy obecnie poważne problemy kadrowe, kontuzje. Na szczęście po tym spotkaniu kilku zawodników powróci do treningu. Słabo weszliśmy w ten mecz, ale pomógł nam stały fragment gry i bramka na 1:0. Do 75 minuty narzucaliśmy swoje tempo, ale końcówka była już nerwowa. Chojniczanka to zespół, który momentami potrafi doskonale zagrać taktycznie i na pewno trzeba się z nimi liczyć.
Chojniczanka Chojnice - PGE GKS Bełchatów 0:1 (0:1)
0:1 - Paweł Baranowski 44'
Składy:
Chojniczanka Chojnice: Konrad Jałocha - Daniel Chyła, Błażej Radler, Norbert Jędrzejczyk (46' Filipe Godinho), Grzegorz Wojdyga (75' Karol Ziąbski), Krystian Feciuch, Kosuke Ikegami (63' Marcin Orłowski), Paweł Iwanicki, Artur Pląskowski, Tomasz Ostalczyk, Maciej Ropiejko.
PGE GKS Bełchatów: Arkadiusz Malarz - Adrian Basta, Maciej Wilusz, Paweł Baranowski, Raul Gonzalez Guzman, Szymon Sawala, Grzegorz Baran, Mateusz Mak (82' Michał Renusz), Bartłomiej Bartosiak (87' Kamil Poźniak), Michał Mak, Patryk Rynkiewicz (70' Łukasz Wroński).
Żółte kartki: Grzegorz Wojdyga, Tomasz Ostalczyk (Chojniczanka) oraz Michał Mak, Grzegorz Baran, Raul Gonzalez Guzman (PGE GKS).
Sędzia: Marcin Szrek (Kielce).
Widzów: 2500.