Nie trafiłbym do Grudziądza, gdyby nie ambitne cele - rozmowa z Tomaszem Kafarskim, trenerem Olimpii

Czy Olimpia powalczy o awans do T-Mobile Ekstraklasy? Trener Tomasz Kafarski nie ukrywa, że właśnie takie ambicje ściągnęły go do Grudziądza. Jest jednak ostrożny jeśli chodzi o odważne deklaracje.

Szymon Mierzyński: W środę zakończyliście zgrupowanie w Łężeczkach. Wyniki sparingów były dość dobre: zwycięstwa z Lubońskim KS (6:0) oraz Podbeskidziem Bielsko-Biała (2:0), a także remis z Wartą Poznań (2:2). Jest pan zadowolony?

Tomasz Kafarski: Obóz był stosunkowo krótki. Zaczęliśmy go pojedynkiem z Góralami, który był bardzo dobry w naszym wykonaniu. Później przez cztery dni ciężko trenowaliśmy, co odbiło się na naszej formie w starciu z Wartą. Zabrakło nam trochę dynamiki, bo chłopacy włożyli dużo zdrowia w ostatnie zajęcia. Jestem usatysfakcjonowany, bo popracowaliśmy nawet więcej niż zakładałem.

Po dwóch wygranych zremisowaliście 2:2 z II-ligowcem. Jak pan ocenia ten występ? Pierwsza połowa dostarczyła więcej emocji niż niejedno spotkanie o stawkę...

- To był miły dla oka okres gry. Piłkarze pokazali też sporo jakości, stąd wzięły się bramki. Nie mogę się jednak cieszyć z niektórych elementów. Gospodarze wbili nam gole w momencie, gdy to my atakowaliśmy. To niedopuszczalne. Zdaję sobie natomiast sprawę, że futbol jest grą błędów i one zawsze się będą zdarzać. Jak już wspomniałem, brakowało nam też dynamiki.

Nie był pan trochę zszokowany łatwością, z jaką gole strzelał wam Grzegorz Rasiak? Wiadomo, że to piłkarz z ogromnym doświadczeniem, ale to jednak Olimpia występuje na co dzień klasę wyżej.

- Pierwsza połowa była tak naprawdę teatrem dwóch aktorów, bo w naszej drużynie świetnie grał Maciej Rogalski. Zdobył jedną z bramek, wywalczył rzut karny i siał duży popłoch. Grzegorza Rasiaka też muszę jednak pochwalić, bo przy pierwszym trafieniu pokazał niebywałą umiejętność gry głową, a przy drugim z zimną krwią wykorzystał błąd obrońcy Olimpii.

W przerwie starcia z Wartą wymienił pan całą jedenastkę. To raczej rzadkie na tak późnym etapie przygotowań. Czy to oznacza, że ma pan jeszcze dużo znaków zapytania jeśli chodzi o personalia?

- Znaki zapytania są zawsze, ale nie one były powodem. Zdecydowałem się na taki manewr, ponieważ w ostatnich dniach bardzo solidnie trenowaliśmy. Poza tym każdy z chłopaków nadal ma takie same szanse jeśli chodzi o występ w pierwszym meczu o stawkę.

Czy należy się jeszcze spodziewać wielu ruchów kadrowych w Grudziądzu?

- Pracujemy nad nimi, choć na razie nie chcę podawać konkretów. Mam jednak nadzieję, że jeszcze ktoś do nas dołączy.

Na jakie pozycje szuka pan wzmocnień?

- O tym też wolałbym póki co nie mówić. Nie jest jednak tak, że zespół wciąż znajduje się w fazie budowy. Wielkich zmian robić już nie trzeba. Nawet jeśli kadra pozostanie taka sama jak obecnie, też damy sobie radę. Chęć sprowadzenia kolejnych graczy wynika po prostu z tego, że każdy chciałby być jak najsilniejszy. Dlatego gdy pojawi się na horyzoncie jakaś sensowna kandydatura, to chętnie z niej skorzystamy.

Latem opuścił pan Flotę Świnoujście, która miała ambicje sięgające awansu. Czy przyjęcie oferty z Grudziądza oznacza, że Olimpia też będzie się bić o T-Mobile Ekstraklasę?

- Nie zdecydowałbym się na ten krok, gdyby w nowym miejscu pracy nie stawiano satysfakcjonujących mnie celów. Na pewno będziemy grać o górną część tabeli, a nie brakuje też osób, którym marzą się dwie pierwsze lokaty. Jeśli za tymi chęciami pójdzie płynność finansowa i dobra organizacja, to jesteśmy w stanie osiągnąć sukces.

Wielu trenerów czołowych ekip przyjmuje dość asekuracyjną postawę i nie chce głośno mówić o awansie. Czy pan odważy się na taką deklarację?

- Zdaję sobie sprawę z realiów. Po analizie układu sił w zeszłym sezonie, zakładam, że drużyn zainteresowanych najwyższymi lokatami będzie aż osiem. My na pewno nie stoimy na straconej pozycji.

Czuje pan, że Olimpia jest faworytem I ligi?

- To chyba za dużo powiedziane. W poprzednich rozgrywkach mój zespół zajął 9. miejsce, a skład od tego czasu tak bardzo się nie zmienił. W tych okolicznościach nie można raczej mówić, że jesteśmy murowanym faworytem do awansu.

Jakie są plany ekipy z Grudziądza na ostatni tydzień przed inauguracją rozgrywek?

- W sobotę w godzinach porannych zagramy sparingowo z Olimpią Elbląg, a cztery dni później czeka nas starcie w Pucharze Polski ze Skrą II Częstochowa.

Czy w najbliższym spotkaniu kontrolnym zobaczymy w akcji podstawowy skład? A może będzie pan oszczędzał najlepszych piłkarzy, by łapali świeżość na środowy mecz o stawkę?

- Trudno teraz odpowiedzieć. Jeszcze się nad tym zastanawiam. Całkiem możliwe, że będzie to wyglądać podobnie jak w spotkaniu z Wartą.

Nie ma pan chyba wielkich zmartwień, bo w okresie przygotowawczym omijały was kontuzje.

- Pojawiło się kilka drobnych urazów, ale sztab medyczny stanął na wysokości zadania. Wszyscy zawodnicy zaliczyli komplet jednostek treningowych. Pod tym względem mogę być w pełni zadowolony.

Źródło artykułu: