Frankowski dla SportoweFakty.pl: Czas wracać do domu

Po trzech latach gry na obczyźnie Tomasz Frankowski ma dość. - Nasz zespół prowadzi człowiek, dla którego to pierwszy sezon w roli trenera, a ja jestem jego królikiem doświadczalnym! - irytuje się piłkarz Chicago Fire. Tym samym, były gracz krakowskiej Wisły zapewnia nas, że już czas wracać do Polski. Chętnie widziano by go m. in. w Zabrzu.

Po tym, jak Henryk Kasperczak objął drużynę Górnika, nie brak spekulacji na temat najbliższych transferów tego klubu. Ponoć trener zażyczył sobie doskonale znany z Wisły Kraków tercet Kosowski - Żurawski - Frankowski. - Co chce stworzyć trener Kasperczak, tego nie wie nikt. A już na pewno nie dziennikarze... Ale przypomnę, że Kosowski niedawno podpisał dwuletni kontrakt. Żurawskiemu umowa też wygasa w tym samym czasie. Jeśli mieliby zagrać razem, to chyba w 2011 roku - mówi w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl ten ostatni.

Najbardziej realny byłby właśnie transfer Frankowskiego, który zimą - o ile nie przedłuży umowy z Chicago Fire - będzie mógł odejść za darmo. - Pomyślę o tym za jakiś czas, bo na razie mam jeszcze ważny kontrakt z klubem i ważne zadanie do wykonania - mistrzostwo MLS. Wiem jedno: Kasperczak ma styl, a także potrafi wykorzystać mój potencjał w przeciwieństwie do obecnego szkoleniowca Chicago, u którego gram na pozycji środkowego pomocnika. To jego pierwszy sezon w roli pierwszego trenera, a ja jestem jego królikiem doświadczalnym! Oby tylko finały MLS nie przerosły jego możliwości - uważa "Franek".

Zapytany o to, czy ktoś z Zabrza już się z nim kontaktował, nabiera wody w usta. - Zna pan takie powodzenie "ciszej jedziesz, dalej zajedziesz"? A drużynie pana Kasperczaka życzę marszu w górę tabeli - odpowiada. Ale, jak sam przyznaje, już chyba nadchodzi koniec jego zagranicznych wojaży. - Kontrakty zawsze podpisywałem w pięknych miejscach. Może poza Wolverhampton, ale niedaleko był Manchester, Liverpool i Londyn. Pograłem tyle, ile mi dano. Zwiedziłem Hiszpanię, Anglię i Stany Zjednoczone, więc czas już wrócić do domu - kończy.

Komentarze (0)