Maciej Iwański: Współpraca z Rogerem wygląda coraz lepiej

Pierwsza bramka dla Legii w spotkaniu z Cracovią (3:0) w przyszłości może stanowić rozdział w książce "Wzorowa współpraca ofensywnych pomocników". Od kilku spotkań akcje stołecznych zawodników zaczynają się kształtować właśnie od Iwańskiego, Rogera, albo od obu zawodników naraz. - Coraz lepiej rozumiemy się z Rogerem, co przekłada się na zwycięstwa Legii - powiedział dla SportoweFakty.pl Maciej Iwański.

- Trener mówił nam, że gramy zbyt indywidualnie, teraz zaczynamy grać bardziej zespołowo. Czasami z boku może to wyglądać tak, że za bardzo przekombinowaliśmy w niektórych akcjach, ale najważniejsze i tak jest zwycięstwo i trzy punkty na koncie - podkreśla Iwański. Trudno nie zgodzić się z opinią rozgrywającego drużyny, która wygrała cztery ostatnie ligowe spotkania.

Wygrane z Jagiellonią (2:0), Górnikiem Zabrze (3:0), Arką Gdynia (2:0) i wreszcie z Cracovią (3:0) pokazują, że Legia wróciła na właściwe tory i nie zamierza odpuszczać w walce o czołowe lokaty w lidze. - Od pewnego czasu zdecydowanie wygrywamy z kolejnymi rywalami. Na boisku to my jesteśmy górą i będziemy robić wszystko, aby to w następnych spotkaniach potwierdzać - dodał Iwański.

Kluczem do zwycięstw Legii nie jest jednak tylko dobra współpraca Iwańskiego z Rogerem, ale także dobra postawa wszystkich formacji stołecznej jedenastki. W spotkaniu z Cracovią po raz pierwszy w tym sezonie wystąpili jednocześnie Dickson Choto i Inaki Astiz, czyli dwaj zawodnicy tworzący żelazne zestawienie środkowych obrońców Legii jeszcze w poprzednich, zakończonych wicemistrzostwem Polski i zdobyciem Pucharu Polski, rozgrywkach. - Cieszy powrót do składu Dicksona Choto. Do spółki z Astizem na środku obrony, Szalą i Wawrzyniakiem tworzą najlepszą w Polsce defensywę - przyznał bez ogródek rozgrywający Legii.

Mecz z Cracovią był jak na razie najlepszym występem Legii w tym sezonie. Maciej Iwański przyznał, że on I jego koledzy z drużyny długo analizowali poprzednie spotkania Pasów w tym sezonie i doszli do wniosku, że jak podopieczni Stefana Majewskiego jako pierwsi stracą bramkę, mogą już nie odrobić strat. - Spodziewaliśmy się wygranej, ale wiadomo, że nie można nigdy lekceważyć przeciwnika. W Cracovii gra wielu młodych zawodników – po straconej bramce może im być ciężko się pozbierać. To się potwierdziło - przyznał Iwański i dodał: - Gdybyśmy wykorzystali wszystkie sytuacje, to wynik brzmiałby siedem albo osiem zero dla nas. Może brakuje w kluczowych momentach pewności siebie? Wierzę, że w najważniejszych meczach ona będzie z nami. Z drugiej strony, gdyby wszystkie nasze akcje kończyły się zdobyciem gola, to byśmy byli w stu procentach zadowoleni, a tak mamy nad czym pracować .

Wszyscy w Legii jednak żałują, że forma nie przyszła już na początkowe mecze w tym sezonie, zwłaszcza na dwumecz z FK Moskwa. W następnej rundzie Dynamo Moskwa w pierwszym spotkaniu przegrał u siebie z FC Kopenhaga 1:2. - Rozmawialiśmy o tym w szatni i doszliśmy do wniosku, że trafili na nasz słabszy okres. Mieli szczęście, a my nie graliśmy tak, jak gramy obecnie. Była duża szansa na ich przejście. Powoli się jednak rozkręcaliśmy - przyznał szczerze Iwański.

Rozgrywki europejskie w tym sezonie są już dla Legii historią. Teraz wojskowi muszą skupić się na walce o mistrzostwo Polski, gdzie ich głównymi rywalami będą drużyny Wisły Kraków i Lecha Poznań. W poprzedniej kolejce Lech zdemolował w Krakowie Wisłę wygrywając aż 4:1. - Lech strzelił wtedy szybko dwie bramki na początku, stąd zdecydowanie łatwiej im się grało. Nie zmienia to jednak faktu, że za zwycięstwo 4:1 na Wiśle należy się im szacunek - skomplementował piłkarzy Kolejorza Iwański i dodał: - Nie patrzymy na mecze innych drużyn. Do końca sezonu zostało naprawdę dużo czasu.

Komentarze (0)