Cel Kolejarza na rundę jesienną to przede wszystkim utrzymanie w I lidze, więc każdy zdobyty punkt traktowany jest w Stróżach z szacunkiem. W tym przypadku jednak niekoniecznie z radością. Po trafieniach Adam Giesy i Macieja Kowalczyka gospodarze potyczki z GKS-em Katowice, prowadzili już 2:0. W ostatnich czternastu minutach podopieczni Rafała Góraka zdołali jednak wyrównać. Gole zdobyli Deniss Rakels i Przemysław Pitry. - To bardzo nas boli - powiedział strzelec I bramki dla Kolejarza. - Był to mecz, który mógł się podobać kibicom, lecz brak wygranej jest dla nas niedosytem - dodał Giesa.
Do 76. minuty wszystko układało się po myśli zespołu z Sądecczyzny. Nie dość, że podopieczni Przemysława Cecherza strzelili dwie bramki, to jeszcze bardzo poprawnie grali w defensywie. - Uważam, że przy prowadzeniu 2:0 za mocno się cofnęliśmy. Pierwszego gola straciliśmy dość przypadkowo, a drugi padł po ładnym strzale Przemka Pitrego głową. Cóż mogę powiedzieć? Taka jest piłka - stwierdził 30-letni pomocnik.
Występ pochodzącego z Siemianowic Śląskich zawodnika należy ocenić bardzo pozytywnie, bo zakończył się golem i asystą. - Ciężko powiedzieć, czy przy mojej bramce zawalił bramkarz GKS-u, któremu piłka przeleciała po rękach. Moim celem było uderzyć jak najmocniej wzdłuż bramki i cieszę się, że to wpadło - powiedział gracz Kolejarza.
Stróżanie mają już na koncie 36 punktów i są na dobrej drodze, by się w I lidze utrzymać. W tej chwili ich przewaga nad piętnastym Stomilem Olsztyn wynosi 11 punktów. - W każdym następnym meczu będziemy walczyć o trzy punktów, niezależnie od naszego obecnego dorobku. Piłka jest w grze i wszystko może się zdarzyć. Teraz czeka nas wyjazd do Krakowa i będzie to dla nas prawdziwy test - zakończył Adam Giesa.