Zaległy mecz 22. kolejki piłkarskiej I ligi świetnie układał się dla Kolejarza. W 15. minucie jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Adam Giesa, a w 65. podwyższył Maciej Kowalczyk. Katowiczanom przez długi czas ciężko było przebić się przez dobrze funkcjonujący blok defensywny gospodarzy. - Wydaje mi się, że my też graliśmy dobrze w defensywie. W pierwszej połowie poza golem Adama i jedną moją sytuacją brakowało takich klarownych okazji do zdobycia bramek. Przy wyniku 2:0 gra się trochę otworzyła, co pozwoliło nam strzelić dwie bramki i wywalczyć remis, który nas cieszy - powiedział Przemysław Pitry.
Nadzieję podopiecznym Rafała Góraka dał w 76. minucie Deniss Rakels, a wyrównał w 84. Przemysław Pitry. Jak podkreślił jeden z bohaterów potyczki z Kolejarzem, był to nie lada wyczyn. - Ogromnie się cieszymy, że potrafiliśmy się podnieść. Wydawało się, że po drugiej straconej bramce, jesteśmy już na kolanach, a jednak podnieśliśmy się i wyrównaliśmy. Dążyliśmy też do strzelenia kolejnej - nie zamurowaliśmy się i graliśmy otwartą piłkę. Z Polonią Bytom przegraliśmy na własne życzenie. Remis z tą drużyną traktujemy jak porażkę. Chcieliśmy się za wszelką cenę zrehabilitować. Szkoda, że to tylko remis, ale należy się z tego punktu cieszyć - dodał Pitry.
Warto zauważyć, że sporo jakości wnieśli do zespołu zawodnicy, którzy w II połowie pojawili się na boisku. Jewhen Radionow i Alan Czerwiński mieli udział przy kontaktowej bramce, a Janusz Gancarczyk posyłał wiele groźnych centr z prawego skrzydła. - Te podania trochę nas "rozhulały". Cieszymy się, że nasi zmiennicy dają tyle plusów. Zawodnicy, którzy zeszli z boiska też dużo wnieśli do naszej gry, lecz mecz kosztował nas wszystkich dużo energii - zakończył pomocnik GKS-u Katowice.