Paweł Buzała: Mocny początek Lecha? To nasza wina

W starciu z Lechem Paweł Buzała spędził na murawie 90 minut. Nie udało mu się jednak strzelić gola byłemu pracodawcy, a Lechia zaliczyła gładką porażkę.

- 4:2 dla gospodarzy mówi wszystko. Mieliśmy wprawdzie szanse, by zacząć gonić wynik. Był moment, gdy pojawiła się okazja na strzelenie bramki kontaktowej. Ta sztuka się jednak nie udała i dlatego nie warto do tego wracać - powiedział Paweł Buzała.

Wcześniej ekipa Mariusza Rumaka przez pół roku nie potrafiła odnieść domowego zwycięstwa. Gdańszczanie mieli zatem solidne podstawy do wiary w sukces. - Jest w tym sporo prawdy, ale niestety pierwszy gol ustawił przebieg rywalizacji. Później stosunkowo szybko padły jeszcze dwa i było nam już bardzo ciężko - dodał.

Czy lechiści spodziewali się tak mocnego początku poznaniaków? Dotąd zespół ze stolicy Wielkopolski w pierwszych minutach domowych spotkań grywał przeciętnie. - O wszystkim zdecydował jeden stały fragment. Kolejne bramki były konsekwencją tej pierwszej. Nie wiem czy można powiedzieć, że gospodarze byli aż tak rozpędzeni. My im po prostu na to pozwoliliśmy - zaznaczył Buzała.

W drugiej połowie drużyna Bogusława Kaczmarka postraszyła Lecha i strzeliła dwa gole. Dzięki temu uniknęła kompromitacji. - Żałujemy zwłaszcza sytuacji, które mieliśmy przy stanie 3:1. Gdyby wtedy padła bramka kontaktowa, to poznaniacy mieliby nerwówkę. Jak już jednak wspomniałem, nie ma sensu do tego wracać. Czasu nie cofniemy - stwierdził 28-letni napastnik.

Aktualnie Lechia zajmuje 7. miejsce w tabeli. To postęp w porównaniu do ubiegłych sezonów, w których gdańszczanie miewali nawet problemy z utrzymaniem. Wciąż jednak nie potrafią doskoczyć do czołówki. Z czego to wynika? - Każdy chce wygrywać, zobaczymy gdzie będziemy na końcu. Jaki jest nasz potencjał? Nie chciałbym tego oceniać, jestem tu od grania. To raczej pytanie do trenera, on dobiera sobie piłkarzy i decyduje o składzie - powiedział Buzała.

Źródło artykułu: