Kibice nie pomagają swojej drużynie - echa meczu GKS Katowice - KGHM Zagłębie Lubin

Podczas niedzielnego meczu GKS Katowice - KGHM Zagłębie Lubin kibice gospodarzy dali mocno odczuć piłkarzom swojej drużyny, że nie podobają im się dotychczasowe wyniki i gra zespołu. Oberwało się także zarządowi klubu, który obwiniany jest głównie za złą politykę transferową. Dopiero szczęśliwie zdobyte w końcówce dwa gole uspokoiły nastroje kibiców.

Pierwsze oznaki niezadowolenia kibice "Gieksy" okazali już w 40. minucie. Ten sposób mobilizowania swojej drużyny nie sprawdził się, GKS stracił w 45. minucie bramkę na 0:2. Schodzących do szatni piłkarzy z Katowic żegnały przeraźliwe gwizdy i okrzyki "Do roboty".

Mimo, jak mówili piłkarze GKS-u, męskich rozmów w szatni, druga połowa nie różniła się w ich wykonaniu niczym od pierwszej. Frustracja wśród kibiców narastała. W pewnym momencie nie wytrzymali oni i zaczęli skandować: "Zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska" oraz "Ściągnijcie koszulki! Gieksa to my". Niespodziewanie piłkarze GKS-u pod sam koniec przebudzili się i w szczęśliwych okolicznościach zdobyli dwie bramki. Kibice po spotkaniu podziękowali piłkarzom za zaangażowanie włożone w końcówkę meczu krzycząc - "To jest ta Gieksa! Piłkarze, to jest ta Gieksa".

- Dla mnie kibic to taki, który z klubem jest na dobre i na złe. Nie tylko wtedy, kiedy jest dobrze. A resztę dopowiedzcie sobie sami - mówił po spotkaniu kapitan katowickiej jedenastki Krzysztof Markowski. Zawodnicy GKS-u twierdzą, że nie ma żadnego konfliktu na linii piłkarze-kibice. Faktem jest jednak, że z meczu na mecz kibice coraz częściej i coraz głośniej wyrażają swoje rozgoryczenie. - Kibic jest traktowany na specjalnych zasadach. Płaci i wymaga. Chce, żeby jego drużyna grała jak najlepiej i wygrywała. Jeśli zaczniemy wygrywać, nie będzie żadnego problemu - twierdzi obrońca katowiczan, Marcin Krysiński.

O sytuacji wokół klubu wypowiadają się najczęściej doświadczeni zawodnicy z pokaźnym ligowym stażem. Ci młodsi nie chcą zabierać głosu na ten temat. Przykładem może być Gabriel Nowak, który pytanie o zachowanie kibiców pominął milczeniem. - Próbujemy nie zwracać na to uwagi, ale nie da się nie słyszeć, gdy kilka tysięcy osób skanduje pod naszym adresem jakieś obraźliwe rzeczy - mówi Krysiński. Również trener Jan Żurek na pomeczowej konferencji poświęcił zaistniałej sytuacji kilka słów. - To na pewno nie pomaga moim zawodnikom. Z klubem trzeba być na dobre i na złe. Może niektórzy zawodnicy nie potrafią dobrze zagrać, ale trzeba wierzyć w swoją drużynę. Musimy być razem. Kibic musi być z nami. My gramy dla nich. Oczywiście oni są niezadowoleni, bo chcieliby, żeby GKS wygrał. Ale na dzień dzisiejszy przeżywamy ciężki okres. I oni muszą być z nami. Wyzywanie zawodników na pewno im nie pomaga. Musimy się spotkać i porozmawiać. Bez kibiców ciężko się gra. I tym chłopakom też się ciężko gra. Każdy ma inną psychikę, a ja mam w zespole kilku graczy, którzy nie mają mocnej psychiki. I to na pewno ich nie mobilizuje.

Słowa trenera potwierdza Krysiński. - W Katowicach presja jest olbrzymia, co może niektórym wiązać nogi, a takie zachowanie kibiców tylko to potęguje. Rozumiem frustrację fanów spowodowaną naszymi wynikami, ale nic nie usprawiedliwia mieszania nas z błotem, a takie coś też można było ostatnio usłyszeć. W każdym meczu dajemy z siebie wszystko. Nie jest tak, że tylko kibicom nie podoba się ta sytuacja. My również bardzo przeżywamy to, co się dzieje. Mówi się, że kibice to dwunasty zawodnik drużyny, kiedy w chwilach słabości swym dopingiem powoduje nagły przypływ mocy i chęć powalczenia o lepszy wynik. Tymczasem takie "dołowanie nas" to przykład dwunastego zawodnika... drużyny przeciwnej.

W klubie zauważono problem na linii piłkarze - kibice.- W imieniu zarządu klubu obiecuję, że spotkanie piłkarzy i kibiców odbędzie się w najbliższym czasie. Jest ku temu odpowiedni czas i jest taka potrzeba, więc takie spotkanie na pewno zostanie zorganizowane - zapewnia rzecznik prasowy GKS-u Katowice, Piotr Hyla.

Komentarze (0)