Uniwersalność to bez wątpienia cecha charakterystyczna gracza Pogoni. Adam Frączczak przychodził do szczecińskiego klubu z łatką napastnika, następnie grywał jako pomocnik oraz obrońca, przez co - pół żartem, pół serio - był porównywany z Łukaszem Piszczkiem. Od dwóch kolejek Frączczak łata dziurę w napadzie zespołu Artura Skowronka.
- Napastnika Adama Frączczaka nie trzeba było szukać, wystarczyło po prostu odkurzyć - mówił z uśmiechem główny zainteresowany. - Trudno mi powiedzieć jaka jest moja nominalna pozycja. Ona zmieniała się tak często, że nie potrafię tego określić. Trenerzy wystawiają mnie tam, gdzie powstaje dziura. Chciałbym wreszcie gdzieś zakotwiczyć, bo takie skakanie po boisku z obrony na pomoc, z pomocy na atak jest nieraz trudne. Na pewno w każdym miejscu boiska zostawię serce - dodał.
Gracz Pogoni nie ma w swoim piłkarskim życiorysie występów na bramce. - No fakt, tam mnie jeszcze nie było, ale kiedyś chciałem zostać bramkarzem i też by nie było najgorzej - zaskoczył Frączczak.
Wątpliwości co do roli swojego podopiecznego nie ma natomiast trener. - Dla mnie Adam jest bardzo dobrym skrzydłowym, co zawsze podkreślam i tam będę mu szukał miejsca w przyszłości. W poniedziałek Frączczak zagrał jako napastnik, ale to była potrzeba chwili. Na pewno wypełnił założenia, które sobie nakreśliliśmy i udokumentował swoją postawę golem - przypomniał Skowronek.
Urodzony w Kołobrzegu piłkarz trafił do bramki Ruchu Chorzów w 23. minucie po podaniu Adriana Budki. Trafienie dało Pogoni komplet oczek. - Wyszliśmy na boisko zmotywowani i skutecznie zawalczyliśmy o zwycięstwo. Za wszelką cenę chcieliśmy odkuć się za dwie poprzednie porażki na własnym terenie, które siedziały w naszych głowach. Wiadomo, nikt nie lubi przegrywać u siebie.
- Osobiście zdaje sobie sprawę, że stać mnie na więcej i nie pokazałem jeszcze wszystkiego co chciałbym. Nie wiem, czy zagrałem bardzo dobrze - miał wątpliwości Frączczak, którego nazwisko było jednym z trzech skandowanych w poniedziałek przez kibiców Pogoni, obok Radosława Janukiewicza i Łukasza Zwolińskiego. - Od kiedy gram dla szczecińskiego klubu przydarzyło się to po raz pierwszy. Było mi miło, choć chciałbym, żeby kibice skandowali nazwiska wszystkich chłopaków. Każdy z nich ciężko pracuje i oddaje serce Pogoni.