Klątwa własnego boiska? - relacja z meczu Arka Gdynia - GKS Katowice

GKS po zaciętym i pełnym walki meczu, dzięki fatalnym błędom defensywy gospodarzy, a za sprawą asysty i gola swojego lidera, Przemysława Pitrego zasłużenie ograł Arkę. To 4. domowa porażka gdynian.

W tym artykule dowiesz się o:

W Gdyni, przy fatalnej pogodzie i niskiej temperaturze, spotkały się dwie uznane piłkarsko firmy, które jednakże w ostatnim czasie targane są różnymi problemami i nie spełniają oczekiwań swoich fanów, będąc w I-ligowej tabeli zaledwie solidnymi średniakami.

Gospodarze w bieżącym sezonie w 7. dotychczasowych spotkaniach ponieśli aż trzy porażki 0:1 - z Zawiszą, Flotą oraz ostatnio z Olimpią Grudziądz. Przegrana 1:2 z katowicką GieKSą, to już czwarta domowa porażka żółto-niebieskich w tej rundzie!

Jako pierwsi gola mogli strzelić Arkowcy, gdy po dobrze rozegranym stałym fragmencie gry sprzed pola karnego strzelał Piotr Kuklis, ale trafił tylko w zewnętrzną część słupka. W 11. minucie gospodarze mogli otrzymać karnego, gdy w polu karnym trzymany był Mateusz Szwoch, ale sędzia nie gwizdnął jedenastki.

Mimo optycznej przewagi Arki i gdy wszystkim wydawało się, że do przerwy będzie bezbramkowy remis, to o swoich umiejętnościach przypomniał niekwestionowany lider i najlepszy snajper GieKSy, Przemysław Pitry, który po wymianie piłki z Marcinem Pietroniem w bezlitosny sposób ograł w narożniku pola karnego reprezentanta Polski U-19 Juliena Tadrowskiego i wyłożył piłkę wzdłuż bramki jak na tacy wprowadzonemu za kontuzjowanego Denissa Rakelsa  Arkadiuszowi Kowalczykowi, który z 4. metrów tylko dopełnił formalności.

W drugiej połowie na boisku za bezproduktywnego Macieja Górskiego pojawił się Marcin Radzewicz i gra gospodarzy nabrała dynamiki. W 53. minucie Szwoch powalczył o piłkę na 25. metrze, do odebranej futbolówki doskoczył Kuklis i po efektownym rajdzie mocnym strzałem po ziemi w krótki róg zaskoczył dobrze broniącego Witolda Sabelę.

Gdy kibice żółto-niebieskich mieli nadzieję, że ich ulubieńcy pójdą za ciosem to fatalny w skutkach błąd popełnił doświadczony Krzysztof Sobieraj, który po raz trzeci w meczu zagrał w poprzek boiska w pobliżu własnego pola karnego - futbolówkę przejął Pitry i po ograniu Tomasza Jarzębowskiego, w sytuacji sam na sam nie dał żadnych szans Michałowi Szromnikowi.

W 82. minucie meczu stadion Arki spowił się gęstym dymem. Kibice gospodarzy pokazali efektowne flagowisko, ale odpalili także kilkadziesiąt rac i sztucznych ogni, a na murawę posypały się petardy i sędzia był zmuszony na kilka minut przerwać mecz.

Żółto-niebiescy do końca próbowali ambitnie doprowadzić do remisu, ale brakowało im pomysłu oraz skutecznego napastnika. Natomiast goście ze stolicy Górnego Śląska, dzięki bardzo zdyscyplinowanej i poukładanej taktycznie grze oraz niekwestionowanym umiejętnościom swojego lidera Pitrego - odnieśli jak najbardziej zasłużone zwycięstwo.

Efektowne racowisko w wykonaniu fanów Arki spowodowało przerwę w grze.
Efektowne racowisko w wykonaniu fanów Arki spowodowało przerwę w grze.

Wypowiedzi trenerów: 
Rafał Górak

(trener GKS): - Na pewno jesteśmy bardzo szczęśliwi. Przegraliśmy dwa ostatnie spotkania i chcieliśmy zrobić wszystko, aby ta passa nie została przedłużona. Wiedzieliśmy, że Arka będzie atakować i byliśmy na to dobrze przygotowani. Udało nam się zdobyć bramkę i mimo, że Arka odpowiedziała to znowu wyszliśmy na prowadzenie po indywidualnej akcji Pitrego. Spotkanie na pewno było trudne, Arka miała przewagę w posiadaniu piłki, ale dobrze wykonaliśmy to, co sobie nakreśliliśmy. Dzięki temu jesteśmy bogatsi o 3 pkt. Nie wydaje mi się, żeby Arka czymkolwiek nas zaskoczyła. Wiedzieliśmy jakie są jej mocne strony i staraliśmy się zagrać bardziej czujnie. Myślę, że to nam się udało. Wiadomo ile znaczy dla nas Pitry. To główny kreator gry i jego obecność daje wiele innym, młodszym zawodnikom. Brakowało go z meczu z Okocimskim i od razu mieliśmy duże problemy. Mam nadzieję, że jego dzisiejszy uraz skończy się na 2-3 szwach i będziemy go mieli do dyspozycji za tydzień. Cały czas musimy bowiem szukać punktów. Z Rakelsem też powinno być wszystko w porządku, gdyż jego kontuzja okazała się mniej groźna niż początkowo przypuszczaliśmy.
Petr Nemec

(trener Arki): - Ten mecz pokazał, że nasz atak jest słaby, gramy bez napastnika i w meczach u siebie, gdy przeciwnik się broni, mamy duże problemy. Gdybyśmy mieli napastnika z prawdziwego zdarzenia, to na pewno grało by się łatwiej. Po golu na 1:1 wróciliśmy do meczu i wtedy błąd popełnił jeden z najbardziej doświadczonych zawodników. Zamiast iść za ciosem to znów przegrywaliśmy. Indywidualne błędy zawodników kosztują nas ponownie utratę punktów. Wiedzieliśmy, że przeciwnik będzie grał defensywnie, tak jak większość drużyn podczas spotkań w Gdyni. Powtarzam, że gdyby był napastnik, który potrafi przytrzymać piłkę to było by łatwiej. Nie mógł grać Da Silva, zabrakło także Darka Formelli, gdyż miał pewne problemy w szkole. Zresztą on także nie jest typowym napastnikiem, gdyż w kadrze grywa na lewej pomocy. Szkoda jednego z pierwszych stałych fragmentów gry w naszym wykonaniu. Gdybyśmy go wykorzystali to mecz zapewne ułożyłby się inaczej.
Arka Gdynia - GKS Katowice 1:2 (0:1)

0:1 - Arkadiusz Kowalczyk 43'
1:1 - Piotr Kuklis 53'
1:2 - Przemysław Pitry 62'

Składy:

Arka Gdynia: Michał Szromnik - Piotr Tomasik, Krzysztof Sobieraj, Tomasz Jarzębowski, Julien Tadrowski, Radosław Pruchnik, Michał Rzuchowski, Piotr Kuklis, Mateusz Szwoch (73' Paweł Czoska), Damian Krajanowski (79' Bartosz Brodziński), Maciej Górski (46' Marcin Radzewicz).

GKS Katowice: Witold Sabela - Alan Czerwiński (90+6' Krzysztof Wołkowicz), Kamil Cholerzyński, Michal Farkas, Grzegorz Fonfara, Mateusz Kamiński, Bartłomiej Chwalibogowski, Marcin Pietroń (71' Bartosz Sobotka), Rafał Kujawa, Deniss Rakels (24' Arkadiusz Kowalczyk), Przemysław Pitry.

Żółte kartki: Tomasz Jarzębowski (Arka) oraz Bartłomiej Chwalibogowski, Kamil Cholerzyński, Michal Farkas (GKS).

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Widzów: 4207.

Źródło artykułu: