Przemysław Kaźmierczak przypomniał, że mimo niekorzystnego wyniku, jego zespół ciągle się nie poddawał. - Nie weszliśmy najlepiej w mecz i przegrywaliśmy już 0:2. Staraliśmy się jednak grać swoje i sobie podpowiadać. Cieszymy się z tego zwycięstwa, bo dawno nie wygraliśmy na wyjeździe - zauważył pomocnik ekipy ze stolicy Dolnego Śląska.
Wrocławianie zaczęli grać swoją piłkę dopiero, gdy wynik był dla nich bardzo niekorzystny. - Mieliśmy przewagę, a Lechia skupiła się na grze z kontry. Mamy dobrych zawodników - nie boję się tego powiedzieć. Jest u nas kilku graczy potrafiących zmienić losy meczu. Poza tym mamy szeroką kadrę i każdy kto wchodzi pomaga. To jest najważniejsze, że nie liczy się u nas wyjściowa jedenastka, a 22-23 zawodników, łącznie z tymi, którzy zostali we Wrocławiu - przekonuje Kaźmierczak.
W ocenie gracza Śląska Wrocław, każda z bramek miała duże znaczenie w przebiegu spotkania. - W pierwszej godzinie nasze minimalne błędy kończyły się stratą bramek. Później graliśmy swoje i każda bramka była bardzo ważna, bo dawała nadzieję i wiarę w to, żeby grać do końca - podsumował.