Piłkarze beniaminka ponownie wygrali. W poniedziałek odnieśli czwarte zwycięstwo z rzędu, tym razem pokonując 2:0 Wisłę Kraków. Dzięki trzem zdobytym punktom awansowali na trzecie miejsce w tabeli. - Biała Gwiazda zgasła za sprawą całej drużyny, z czego się niezmiernie cieszymy. Przyjechała do nas klasowa drużyna, a mimo to udało nam się zdobyć trzy punkty. Jest to naprawdę budujące - powiedział po spotkaniu Wojciech Kędziora, napastnik Piasta Gliwice.
Do tego pojedynku w roli faworyta przystępowali podopieczni Marcina Brosza. Byli oni wyżej w tabeli od swojego rywala, wygrali trzy ostatnie spotkania i co najważniejsze - byli w lepszej formie. - Wisła to jest dalej Wisła i wcześniej czy później na pewno się obudzi. My byliśmy konsekwentni i graliśmy swoje, co na pewno zaprocentowało - stwierdził "Kędi".
Szczególnie w pierwszych minutach widać było zdecydowaną przewagę gospodarzy. Ruszyli oni do huraganowych ataków nie pozwalając Wiśle na nic, która praktycznie nie istniała na boisku. - To wszystko jest bardzo motywujące. Jeszcze więcej pracy na treningach i będziemy odnosić więcej zwycięstw - podkreślił były zawodnik KGHM Zagłębia Lubin.
Szkoleniowcy niebiesko-czerwonych nie musieli specjalnie motywować swoich piłkarzy do gry na sto procent, bo Wisła jest marką samą w sobie. Co jednak mówili trenerzy w szatni przed pierwszym gwizdkiem sędziego? - Mieliśmy prezentować swój futbol, czyli grać ofensywnie i agresywnie, a także bokami. To przyniosło efekty w postaci trzech zdobytych punktów - skomentował snajper.
Mecz zakończył się wynikiem 2:0. Mogło być jednak wyżej, ponieważ gracze gliwickiej drużyny trzykrotnie trafili w poprzeczkę. Dwa razy za sprawą Tomasza Podgórskiego, a raz Adriana Klepczyńskiego. - Nie zawsze wpada do siatki wszystko, co się stwarza. Aczkolwiek najważniejsze jest to, że możemy do naszego dorobku dopisać trzy punkty i pniemy się w górę tabeli - oznajmił 31-latek.
Smaczku temu starciu nadawał pewien fakt. Dobrymi znajomymi z boiska są Marcin Brosz i Michał Probierz. Dotychczas to ten drugi święcił większe sukcesy, ale tym razem trener Piastunek był górą. - To zawsze jest rywalizacja i nie da się tego ukryć. Jednak najważniejszy jest zespół, a każdy ma uśmiech na twarzy, więc to jest klucz do wszystkiego - spuentował Wojciech Kędziora.