Pasy do tej pory grały tylko z przeciwnikami, którzy w meczach z nimi głównie skupiali się na bronieniu dostępu do własnej bramki. Trener krakowian liczy na to, że Warta będzie grała odważniej.
- Oglądałem mecze Warty, w tym ten ostatni z Olimpią Grudziądz przegrany przez nią 2:4, ale wynik nie mówi wszystkiego. To jest dobra technicznie drużyna, grająca bardzo agresywnie i dobrze przygotowana fizycznie. To 2:4 z Olimpią jest złudne, bo Warta była lepszym zespołem, ale nie zawsze w sporcie jest tak, że lepszy wygrywa. My się tego meczu jednak nie obawiamy, jedziemy tam wygrać - mówi opiekun Cracovii i dodaje: - Naszym największym przeciwnikiem jest Cracovia. Jeśli będziemy zdyscyplinowani, będziemy wykonywać założenia taktyczne, to jesteśmy w stanie z każdym w tej lidze osiągać dobre rezultaty. Jesteśmy jednak w budowie i zdarzają się takie momenty rozklejenia jak w meczu z ŁKS-em.
W ostatnim spotkaniu z Łódzkim Klubem Sportowym (4:2) Cracovia wypracowała sobie mnóstwo sytuacji podbramkowych, ale trener Stawowy nie uznaje tego meczu za przełom: - Nie powiedziałbym, że to jest przełom. Trzeba spojrzeć na to, jak rywale grali z nami wcześniej. Stomil czy Arka się tylko broniły cały zespołem. Wtedy ciężko stwarzać sytuacje.
Pasy zdobyły do tej pory 13 punktów, w tym 9 w trzech meczach u siebie i 4 w trzech meczach wyjazdowych. Opiekun Cracovii nie widzi jednak różnicy w tym, czy jego zespół gra na wyjeździe czy przed własną publicznością.
[i]- Widziałem różnicę tylko w Ząbkach. Tam nie byliśmy Cracovią. Byliśmy zespołem smutnym, apatycznym, który się nie bawi grą. Musiałem się mocno uderzyć w
pierś, bo to nie była wina piłkarzy, tylko mój błąd w sztuce trenerskiej. Wracajac do tego, czy robi nam różnicę gra na wyjeździe, to nie, bo grając i tu, i tu trzeba uszanować naszych kibiców. Boiska i stadiony są takie same i nie mogą mieć wpływu na dyspozycję zawodników. Mamy taką zasadę, że nie patrzymy na to, z kim gramy, gdzie gramy i o co gramy, tylko gramy swoje [/i]- mówi Stawowy.
W Poznaniu w Cracovii zabraknie na pewno kontuzjowanego Andraża Struny, który ze zgrupowania reprezentacji Słowenii wrócił z urazem stawu skokowego, którego nabawił się jeszcze w Krakowie. Zdrowy ze zgrupowania serbskiej "młodzieżówki" wrócił natomiast Milos Kosanović, którego w meczu z ŁKS-em na stoperze zastąpił Krzysztof Nykiel.
- Milos wrócił naładowany pozytywną energią. To mnie cieszy, bo jest waznym ogniwem naszego zespołu. Mam tu jednak orzech do zgryzienia, bo Krzysiu Nykiel zagrał poprawnie w meczu z Łódzkim Klubem Sportowym. Mam się nad czym zastanawiać. Wolę jednak mieć taki ból głowy - nie ukrywa Stawowy.