Marcin Brosz: Od pierwszej kolejki tego sezonu wszyscy się pogubiliśmy

Po czwartkowym spotkaniu Piasta Gliwice z Borussią Dortmund szkoleniowiec gospodarzy między innymi docenił klasę przeciwnika, ale odniósł się również do kilku innych ważnych kwestii.

Piast Gliwice zremisował przed własną publicznością z Borussią Dortmund 1:1, ale remis uratował dopiero w ostatniej sekundzie spotkania, kiedy to Ruben Jurado głową zaskoczył bramkarza rywali. - Chciałem podziękować trenerowi Wagnerowi i Borussii, że znaleźli czas w tak napiętym terminarzu. Pamiętajmy, że to zespół grający w trzeciej lidze i znalazł on czas, żeby odwiedzić nasze miasto. Mają ogromne problemy ze zdrowiem, bo miał zagrać w tym spotkaniu Felipe Santana i Sven Bender, ale wykluczyły ich kontuzje, czego bardzo żałujemy. Ta grupa rocznikowa zdobyła mistrza Niemiec w swojej kategorii, więc cieszymy się, że swoją klasę mogli zaprezentować w Gliwicach - powiedział o meczu z niemieckim zespołem Marcin Brosz, szkoleniowiec Piasta.

W porównaniu do ligowego pojedynku z Pogonią Szczecin w pierwszym składzie przeciwko Borussii wyszło zaledwie kilku zawodników, którzy stanowili o sile beniaminka w tamtym meczu. - Trzech piłkarzy, którzy grali z Pogonią, rozpoczęło spotkanie od pierwszej minuty. My chcemy wyciągać wnioski z każdego meczu, nie można żyć tylko tym starciem, a takie sparingi można rozpatrywać na różnych płaszczyznach. W Gliwicach chcemy mieć mocniejszą młodzież, więc również dlatego pojedynek z Borussią doszedł do skutku. Jest to rzecz, do której cały czas dążymy. Zarówno my jako trenerzy, ale też włodarze klubu i nasz główny akcjonariusz podkreśla, że chcemy tych naszych chłopaków promować - przyznał były trener Odry Wodzisław.
- Natomiast nasz przeciwnik poszedł trochę inną drogą. To nie jest tak, że oni dostali to w spadku i zawsze mieli rewelacyjną młodzież. W Niemczech wykonują fenomenalną pracę z młodymi piłkarzami. Oczywiście jest to obciążone ogromnymi bodźcami finansowymi. Niedawno została wybudowana nowa baza dla młodzieży, z kompleksową infrastrukturą. My na ten moment jesteśmy na innym etapie i w tej chwili tego nie mamy. Jednak gdzieś tam w naszych zamysłach jest to, żeby mieć to, co już posiadają nasi zachodzi sąsiedzi. Taką drogą bardzo byśmy chcieli podążać, ale może nie już, tylko w najbliższym czasie

- odniósł się do różnic pomiędzy Polską a Niemcami Brosz.

Mimo faktu, że czwartkowe stracie niebiesko-czerwonych z BVB było zaledwie meczem towarzyskim, to na stadionie zgromadziło się niewiele mniej kibiców, aniżeli miało to miejsce podczas potyczki ze szczecinianami. - Nie czuliśmy się, jakby to był mecz sparingowy, tylko normalne spotkanie ligowe. Jednak od początku czuliśmy wsparcie i dziękujemy kibicom za to, że tak licznie stawili się na tym sparingu - oznajmił 39-latek.

Warty zauważania jest fakt, że w drugiej połowie spotkania za doping wzięła się grupka... dziesięcioletnich dzieci. "Bajtle" pociągnęły za sobą cały stadion, który dopingował razem z nimi. - Myślę, że to był właśnie w tym meczu ten właściwy "młyn". Zawsze bym sobie życzył, żeby nasz stadion pękał w szwach i jest powód, dla którego tak teraz nie jest i my go musimy znaleźć. Wszyscy w klubie wiemy, że bez kibiców nie damy sobie rady. Najlepszym tego przykładem są ostatnie mecze w pierwszej lidze, kiedy obiekt był praktycznie pełny. Fani swoim dopingiem wepchali nas do tej ekstraklasy, ale w niej też musimy mieć ich wsparcie, bo inaczej sobie nie poradzimy i będziemy mieli o wiele większe problemy. Sympatycy są naszym wielkim handicapem i musimy zrobić wszystko, żeby zachęcić ludzi do przychodzenia na mecze. Zarówno pod kątem sportowym, jak i ekonomicznym. Trzeba wyjść do kibiców i zaproponować im lepszą jakość wszystkiego, bo my żyjemy z fanów, a bez nich nie ma klubu - zaznaczył trener gliwickiej drużyny.

Największym problemem w tej chwili jest nagminna nagonka na kibiców. Policja robi wszystko, żeby ludzie myśleli, iż stadion nie jest bezpiecznym miejscem, co mocno odbija się na frekwencji. - Pamiętajmy jak się reklamowaliśmy kilka miesięcy temu. Wszystkie strony internetowe obiegło zdjęcia dziadka, wnuka i rodzica. To był ten Piast Gliwice. Z tym byliśmy wszędzie utożsamiani, a nasze miasto było kojarzone z rodzinną i bezpieczną atmosferą. Od pierwszej kolejki tego sezonu wszyscy się pogubiliśmy i pamiętajmy, że gwarancją tego, iż ktoś przyjdzie z dzieckiem na mecz, jest pewność, że będzie ono bezpieczne. Wtedy mieszkańcy Gliwic będą chodzić na stadion, więc musimy zrobić wszystko, żeby do tego powrócić - zakończył Marcin Brosz.

Źródło artykułu: